Nocna Owsianka z gruszką i suszoną żurawiną
Kiedy tylko Karola nauczyła się robić nocną owsiankę, jej numerem jeden została owsianka z gruszką i suszoną żurawiną. Więc, kiedy tylko Karola zabierała się za robienie owsianki i pytała gdzie chowamy żurawinę (zupełnie jakby sama tego nie wiedziała) wiedziałyśmy, że ma problem.
Owsianka tego typu była u nas najmniej popularnym śniadaniem, głównie dlatego, że Karola naprawdę rzadko miewała problemy. Była roztrzepaną dziewczyną i lubiła sobie pogwiazdorzyć, podrywać obcych facetów i obracać to wszystko w żart. Oprócz momentów, kiedy wyzywały się z matką na facebooku, była ucieleśnieniem optymizmu i wiecznej radości. Nie przejmowała się niczym co nie zagrażało życiu jej i jej rodzeństwa, które wbrew wszystkiemu kochała ponad wszystko.
Nawet, jeśli musiała się wprowadzić do naszego mieszkania, bo Adaś darł się w najlepsze i nie dawał jej spać po nocach.
Dlatego też nie robiła sobie zupełnie nic z tego, że opuszcza lekcje, że pani Ela naciera na nas z patelnią, że zajmuje połowę mojego łóżka i strasznie kopie w nocy.
Była osobą bezproblemową i bezstresową.
Z mojego punktu widzenia było to jak najbardziej okay, bo nie przepadałam za gruszkami.
Tego wieczoru, kiedy Karola przyrządzała nasze śniadanie była bardzo przygnębiona. Jej nastroszone zwykle włosy, opadały na czoło, a oczy miała napuchnięte od płaczu. Próbowałam sobie przypomnieć moment, w którym płakała, ale musiała to robić poza mieszkaniem, bo przecież siedząc cały dzień w dresie w mieszkaniu zauważyłabym, że zanosi się od słonych łez.
Dotarłyśmy do kuchni, kiedy Karola zamknęła trzy słoiczki z owsianką i schowała je do lodówki.
- Dziewczyny, muszę wam coś powiedzieć.
Marysia, która stała obok mnie w progu małej kuchni, złapała mnie za nadgarstek i ścisnęła z całej siły. Obie wiedziałyśmy, że była tego dnia na randce, na którą bardzo długo czekała. Przystojny Alan z wymiany uczniowskiej z Anglii przyszedł po nią z bukietem czerwonych róż, który teraz zajmował jedyną wolną powierzchnie na moim biurku pod oknem. Mógł powiedzieć jej coś niemiłego, abo skrzywdzić w każdy inny sposób. Naprawdę mocno się zdenerwowałyśmy, kiedy spojrzała na nas zapłakanymi oczami.
- Jestem dziewicą.
Wzruszyłam ramionami. Karola nigdy otwarcie nie mówiła o tym czy kiedykolwiek miała cokolwiek wspólnego z osobnikiem płci męskiej, ale patrząc na jej zachowanie w gronie mężczyzn, na wstępie założyłyśmy, że już dawno ma to za sobą.
- No i co z tego? Ja też jestem dziewicą – powiedziała dyplomatycznie Marysia.
- Nie rozumiecie – Karola pokręciła głową – jestem taką stu procentową dziewicą.
Widać było, że mówienie nam o tym nie jest dla niej najłatwiejszą rzeczą na świecie.
- Ja się nawet nigdy nie... całowałam.
Zamrugałam ze zdziwienia. Marysia puściła mój nadgarstek, i przez dłuższą chwilę wpatrywałyśmy się w nią z szeroko otwartymi ustami.
- 200 procentowa dziewica! - krzyknął Tomek, na co Marysia zareagowała natychmiastowo. Stuknęła pięścią w drzwi jego pokoju i puściła ładną wiązankę wyrazową.
- No dobrze – powiedziałam po długiej chwili ciszy, kiedy Tomek skończył rzucać krzywymi komentarzami. - Ale dlaczego płakałaś?
Karola Niekocka płakała, bo pierwszy raz w życiu chłopak chciał ją pocałować.
Zabrała Alana do kawiarni, gdzie zamówili po dużym cappuccino na wynos, a potem poszli na spacer wzdłuż Wisły. Alan złapał ją za rękę (Właściwie to 190cio procentowa dziewica – wtrąciła Marysia) i było TAK romantycznie. Kiedy nam tak o tym opowiadała, była naprawdę przejęta i miała iskierki w zapłakanych oczach.
Spacerowali tak kilka ładnych godzin, aż zrobiło się naprawdę chłodno, a palce jej prawej ręki skostniały. Kawa w kubkach na wynos już dawno wystygła. Przystanęli przy murku, Alan zabrał z rąk Karoli kawę i postawił na podwyższeniu obok. Sam oparł się o murek z szeroko rozstawionymi nogami i przyciągnął dziewczynę do siebie. (Karola, twoje akcje spadają, teraz już zeszłaś poniżej 180 procent – dodała Marysia). Karola już wtedy wiedziała co się stanie. Do tego zdarzenia szykowała się psychicznie cały wieczór, od momentu w którym Alan pojawił się w drzwiach naszego mieszkania z kwiatami. Kiedy ta chwila zbliżała się wielkimi krokami i brakowało dosłownie kilku sekund do tego, aż usta Alana zetknął się z wargami Karoli, dziewczyna zahaczyła nosem o jego nos, odskoczyła od niego, torebką strąciła dwa kubki z kawą, która niefortunnie wylała się na jego spodnie, potem odsunęła się dwa kroki do tyłu, żeby potknąć się o nierówny chodnik i upaść na tyłek. Zwieńczeniem całego zdarzenia było to, że Alan zaczął się śmiać do rozpuku i musiał z tego wszystkiego kucnąć. Nie mógł wydusić z siebie ani słowa, na co Karola poczerwieniała aż po końcówki włosów. Uciekła z miejsca zdarzenia najszybciej jak to było możliwe wykorzystując chwilową niedyspozycję chłopaka, który tarzał się ze śmiechu na chodniku i walił pięścią w mur, żeby chociaż trochę się uspokoić.
Na tle tego zdarzenia, mój przypadkowy pocałunek nad polnymi kwiatami z ogródka sąsiadki wypada naprawdę profesjonalnie.
- Nie umiem się całować – podsumowała Karola.
- Każdy potrafi się całować. Masz to wszystko zakodowane, po prostu wiesz jak i już – powiedziałam filozoficznie.
- Obawiam się, że w moim przypadku to tak nie działa.
Wtedy Marysia wpadła na genialny, jej zdaniem, pomysł. Przecież nic nie stało na przeszkodzie temu, żeby pokazać Marysi jak powinno się całować.
Oprócz moich zahamowań, oczywiście.
Kilka dni po nocnej owsiance Karoli, Marysia przywlokła do mieszkania trzy butelki taniego szampana z pobliskiego sklepu monopolowego. Dumna ze swojego pomysłu postawiła je na stole i tonem nieznoszącym sprzeciwu, obwieściła:
- Lekcja pierwsza: jak rozpoznać, czy facet rzeczywiście chce cię pocałować.
I tak, rzeczywiście nauczyłyśmy Karolę trudnej sztuki całowania.
Plus to, że po raz pierwszy w życiu pocałowałam dziewczynę.
AAALE SIĘ POROBIŁO :D
OdpowiedzUsuń