niedziela, 5 października 2014

706 dni temu




To całkiem zabawne, bo poznałyśmy się właśnie dzięki jej rodzeństwu. Pamiętam to, jakby było wczoraj, a minęły prawie dwa lata. 

Razem z Marysią wracałyśmy po sporej ilości grzanego wina ze świątecznego kiermaszu organizowanego pod koniec listopada. Starałyśmy się za wszelką cenę zachowywać cicho na klatce schodowej, ale nie mogłyśmy trafić we włącznik, żeby zapalić światło. Starałyśmy się powstrzymać śmiech i kurczowo trzymałyśmy się za ręce. 

Na półpiętrze potknęłam się o miękki koc i kiedy Marysia łapała równowagę, usłyszałyśmy: 
- Może byście tak uważały.

Normalni ludzie nie siedzą na schodach ciemnej klatki schodowej w piżamie w chomiki i nie owijają się kocem. Cóż, Karola siedziała. Listopadowa noc, przeszywający mróz na dworze, a dziewczyna nie mogła usnąć przez swojego młodszego brata, który koncertował ze swoim rodzeństwem w bitwie na płacz. 

Tej nocy byłyśmy zbyt nietrzeźwe, żeby tak po prostu minąć dziewczynę w piżamie w chomiki, więc przysiadłyśmy się do niej i wlazłyśmy pod koc. Pewnie rozmawiałyśmy zbyt głośno, bo sąsiad z góry delikatnie dał nam do zrozumienia, że nie interesują go nasze babskie problemy w czwartek po północy. Podniosłyśmy się i poszłyśmy do naszego mieszkania. Karolina po drodze otworzyła drzwi, wrzasnęła do matki, że nie wróci na noc i zachwycona pomysłem nocowania u nas, nawet nie dała nam się sprzeciwić. 

Marysia, osoba obdarzana największą empatią na świecie, była tak wstrząśnięta tym, że Karola nie może normalnie funkcjonować u siebie w domu, że zaproponowała zrobienie nocnej owsianki. 

Byłam tym faktem wstrząśnięta jeszcze bardziej niż płaczącym rodzeństwem Karoli, bo nocna owsianka do tej pory była zarezerwowana tylko dla nas dwóch i tylko w krytycznych sytuacjach jako terapia na odreagowanie problemów sercowych. Rozumiecie, mały rytuał spajający przyjaźń dwóch dziewczyn, które rodziły się w jednym tygodniu w tym samym szpitalu a ich matki do tej pory są nierozłączne. Niespecjalnie chciałam wpuszczać do naszego życia młodszą o rok od nas dziewczynę, tylko dlatego, że nie może spać przez płaczące rodzeństwo. Do jasnej anielki, jej matka nie przeżywała bóli porodowych w towarzystwie naszych matek więc więź międzyludzka między nami, a dziewczyną z czarnymi krótkimi włosami nie istniała, prawda?

Ale Marysia i jej empatia wzięły górę, a ja nie miałam nic do gadania, tym bardziej że to ona była prekursorem idei nocnych owsianek. 

Poszłyśmy we trzy do małej kuchni, gdzie z trudem mieściły się dwie osoby i rozwiązywałyśmy wszystkie nasze problemy (to znaczy, głównie naszej nowej koleżanki) nad słoiczkami do których wsypałyśmy płatki owsiane. Zalałyśmy je mlekiem, dodałyśmy jogurtu i wkroiłyśmy jabłka. Posypałyśmy wszystko orzechami i cynamonem a potem potrząsnęłyśmy słoiczkami i schowałyśmy do lodówki. 

To była pierwsza nocna owsianka w trzyosobowym składzie i jak się okazało pierwszy dzień naszej wielkiej przyjaźni, dlatego, choćby nie wiem jak często Karola mówiła, że nas nienawidzi to my i tak doskonale wiemy, że wcale tak nie myśli. 

1 komentarz:

  1. Aż chce się wprowadzić nocną owsiankę w swojej własnej kuchni <3

    OdpowiedzUsuń