środa, 29 października 2014

22 października, albo już 23




Krótkowłosa czarnulka przez całą noc migdaliła się z Termitem. Do nas nie powiedziała ani słowa. Ciężko było stwierdzić, czy widzi coś poza tym zarośniętym chłopakiem, dlatego dałyśmy sobie spokój z machaniem w jej kierunku bo zaczynały nas boleć ręce. Nawet jak szłyśmy grupowo do łazienki, to przestałyśmy pytać czy wybiera się z nami.

Była totalnie nieobecna.

Marysia odkręciła wodę w kranie i pozwoliła jej swobodnie lecieć do zlewu. Zamoczyła dłonie, a potem położyła je na purpurowych policzkach. Nie wyglądała nawet w połowie tak dobrze, jak wygląda na co dzień. Może to kwestia tego, że miała na sobie za duże dresy i męską koszulkę, a może to przez brak makijażu. Marysia po raz pierwszy w życiu wyglądała jak przeciętna dziewczyna z sąsiedztwa, tyle, że miała na palcu pierścionek zaręczynowy.
- Pójdziemy po piwo? - zapytałam.

Po tym, jak Termit rzucił się na Karolę i ciężko było z nią złapać kontakt na którejkolwiek płaszczyźnie, dowiedziałam się od Marysi, że do baru była zbyt długa kolejka i nie chciało im się czekać. A ja potrzebowałam piwa, alkoholu, czegokolwiek co powoli mi zapomnieć o widoku tamtych dwojga wkładających sobie języki do gardeł. I o Darku, który twierdził, że nie mam się o co złościć. No naprawdę, jak można smażyć kurczaka w takim momencie?
- Wiesz co, nie najlepiej się czuję. Zadzwonię do Michała i zaczekam aż po mnie przyjedzie.
- Zamierzasz zostawić mnie z tą dwójką?
- Możesz jechać z nami – powiedziała z nikłym uśmiechem.
- I mam patrzeć na to, jak próbujesz go zgwałcić? Zaraz, pomyślmy... Przyjaciółka z językiem w gardle czy przyjaciółka z... - ważyłam w dłoniach oba pomysły.
- Och, błagam! - Marysia szturchnęła mnie w bok i próbowała się nie roześmiać.

A potem stało się coś, co wolałabym wymazać z pamięci.

Maria zakryła sobie dłonią usta, a jej purpurowe policzki zmieniły odcień na sinozielony. Gorączkowo szukała wolnej kabiny, ale kolejka do damskich ubikacji ciągnęła się jeszcze daleko w stronę baru. Wypadła jak z procy na korytarz. Niewiele myśląc ruszyłam za nią przepychając się obok niezadowolonych, wystylizowanych na seksowne kociaki dziewczyn. Zobaczyłam, że wbiega do męskiej łazienki i zatrzaskuje się w kabinie.

A potem usłyszałam odgłos zwracania dzisiejszego obiadu, kolacji i dwóch szklanek wody mineralnej z baru.

- Maria, wszystko w porządku? - zapytałam niepewnie.

Trzy pary oczu popatrzyły na mnie ze zdziwieniem, na co uniosłam przepraszająco rękę. Odwróciłam się przodem do kabiny w której utknęła Marysia i oparłam czoło o drzwi. Dwóch chłopaków korzystających z pisuarów wymieniło trafną uwagę na temat kiepskiego zaplanowania przestrzeni w łazience męskiej i wystawiania pisuarów na widok publiczny. Z przyjemnością włączyłabym się w tę dyskusję, gdyby nie to, że odwracając wzrok z pewnością natknęłabym się na tą część męskiego ciała, której wolałabym nie oglądać.

Marysia odpowiedziała mi kolejnym odgłosem potężnego pawia, więc przestałam pytać o cokolwiek.

Chłopak, który do tej pory wpatrywał się we mnie patrząc w lusterko nad umywalkami, zmarszczył czoło i bez słowa opuścił męską ubikację.

Przysięgam, że jeszcze w całym moim życiu nie znalazłam się w mniej komfortowej sytuacji niż wtedy, kiedy stałam w męskiej łazience podtrzymując drzwi rzygającej przyjaciółki.

Chwilę potem wpadł za nami Termit, który nawet nie zwrócił uwagi na to, że Maryśka rzyga  w jednej z kabin i że w ogóle znajdujemy się w męskim kiblu. Był mocno roztrzęsiony i kiedy tylko mnie zobaczył, rzucił się w moja stronę. Widocznie szukał nas od dłuższego czasu i zobaczył, że we dwie wbiegamy jak szalone do męskiego kibla.

- Karola nie daje mi żyć – obwieścił.
- Nie trzeba było jej całować, baranie – podsumowałam.
- Nie trzeba było mnie podpuszczać.
- To był twój pomysł.

Potężny paw.

- Co jej się stało? - zapytał zniesmaczony.
- Nie mam zielonego pojęcia – powiedziałam zgodnie z prawdą. - Znajdź Karolę i powiedz, że musimy już iść.
- Nie będę po nią szedł bo  jeszcze zaciągnie mnie w ciemne miejsce...
- Czy ty możesz czasem przestać myśleć o sobie?! - niemal krzyknęłam.

I wtedy jakby tego wszystkiego było mało: wiecie, w końcu byłam w męskim kiblu a moja przyjaciółka rzygała do muszli klozetowej i dodatkowo kłóciłam się z najdurniejszym człowiekiem świata, który dawał nadzieję mojej drugiej przyjaciółce, która była w nim szaleńczo zakochana, no i jeszcze do tego jest mój chłopak, który niespecjalnie interesował się moim losem – do męskiej łazienki wszedł ten chłopak.

Ten sam, który zatarasował mi przejście, kiedy patrzyłam za Marysią i ten sam, o którego zakładał się Termit.

Chłopak swobodnie przeszedł obok naszej dwójki i skierował się w stronę pisuarów (błagam, błagam, tylko nie to, powtarzałam w myślach), a potem obruszył się, jakby dopiero zarejestrował fakt, że jakaś dziewczyna może oglądać jego krocze i odwrócił się w nasza stronę.

Uśmiechnął się zaskoczony.
- Czy powinienem pytać, co się stało?
W jednej chwili cała nasza trójka odpowiedziała zgodne:
- Nie.
Nawet Marysia, która klęczała nad kiblem.

Na twarzy Termita wykwitł niebezpieczny uśmiech, w reakcji na co walnęłam go z całej siły łokciem w żebra. Chłopak skrzywił się i próbował nie okazywać bólu, ale wiedziałam, że zagryza zęby.
- Okay – odparł nieznajomy – a może mógłbym wam jakoś pomóc?
- Nie, dzięki! - krzyknęła z kabiny Marysia.
Wzruszyłam przepraszająco ramionami.
- Rozumiem, że to są twoi przyjaciele? - zapytał patrząc to na Termita, to na kabinę, którą miałam za plecami.
- Właściwie to tak – odparłam.
- Jestem Termit, Ana dużo mi o tobie opowiadała – Termit wyciągnął dłoń w stronę nieznajomego w odwecie za cios w żebra.
Moja prawa dłoń wylądowała na moim czole i powoli ześlizgiwała się w dół twarzy do momentu, w którym opadły mi obie ręce. Poziom zakłopotania przekroczył wskaźnik tolerancji.
- Cześć – chłopak niechętnie wyciągnął rękę – Maciek.
Nieznajomy miał na imię Maciek.
Maciek...
- Ania, tak? - zapytał.
- Właściwie to Ana.

Nieśmiało wyciągnęłam dłoń w jego stronę i pozwoliłam mu ją objąć.
- Miło mi cię poznać – kąciki jego ust podskoczyły do góry. - Czy może...
- Tak, ona bardzo chętnie – wtrącił Termit i popchnął mnie w stronę Maćka.
Dzieliło mnie od niego kilka centymetrów, a i tak czułam jego pole magnetyczne na swojej skórze.
- Co ty robisz idioto?! - zapytałam zakładając ręce.
Stałam tak blisko chłopaka, że czułam lekko miętowy zapach jego skóry.
- Walczę o zdrowe zasady w naszym zakładzie.
- NIE BYŁO ŻADNEGO ZAKŁADU.
- Hej, hej, towarzystwo – Maciek wystawił rękę przed siebie, tak, żebym nie mogła dalej przejść i przypadkiem rzucić się z pięściami na zarośniętego kretyna.
- Nie jesteś w stanie przyznać się do porażki, skarbie – podsumował.

Wtedy do męskiej łazienki w klubie nocnym wparowała Karola. Cała poczerwieniała na twarzy, kiedy zobaczyła mnie stojącą obok nieznajomego, Termita naprzeciwko i moje pięści gotowe do wkroczenia do akcji.

Plus to, że Marysia znowu zrobiła przegląd menu dnia dzisiejszego w muszli klozetowej.
- Czy coś było na tyle ważne, żeby zostawić mnie zupełnie samą przy stoliku i narażać na niebezpieczeństwo arabów z wymiany studenckiej?

1 komentarz:

  1. Wciągam się coraz bardziej ^^
    Tylko czytam... a tu nagle koniec :P

    OdpowiedzUsuń