7 listopada, Wielka Chwila Prawdy
Marysia była zdenerwowana, bo cały czas podgryzała dolną wargę.
Michał był zniecierpliwiony , bo wystukiwał adidasem rytm na szpitalnej podłodze.
Karola była zakłopotana, bo nikt jej nie chciał widzieć i zrobiłaby wielką przysługę wszystkim dookoła, gdyby po prostu wyszła, a sobie chyba największą.
Mnie nie było, bo znikąd zjawił się Darek i postanowił wymierzyć sprawiedliwość właśnie w szpitalu, dokładnie w momencie, kiedy powinnam była wspierać moją przyjaciółkę i w sposób tak dramatyczny, że moglibyśmy wystawić sztukę.
- Ja chyba powinnam pójść – zauważyła Karola.
- Nie, zostań – oznajmiła sucho Marysia i gestem dłoni zabroniła ruszyć jej się z miejsca.
Biedna czarnulka podpierała ścianę obok drzwi wejściowych i nie miała nawet okazji wymknąć niezauważenie, bo surowe spojrzenie ciężarnej kobiety (a z nimi naprawdę nie ma żartów) sprawiło, że znieruchomiała.
- Dlaczego nie może stąd wyjść? - chciał wiedzieć Michał. - Chciałem porozmawiać z tobą, nie z wami – podkreślił ostatnie słowo, żeby wszyscy na pewno je zrozumieli.
Maria pokręciła głową.
- To moja przyjaciółka. Nie mam przed nią sekretów.
- Świetnie, więc może ona powie mi co robiła moja narzeczona przez ten cały czas, kiedy powinna była siedzieć tu ze mną?
- ONA ma imię – zauważyła surowo.
Michał chyba doszedł do wniosku, że nic z tego nie będzie, więc przestał w ogóle patrzeć w stronę Karoli, która teraz miała ogniki w oczach i chciała go zamordować za zwracanie się do niej w trzeciej osobie.
- Muszę ci coś powiedzieć – zaczął. Marysia uciszyła go gestem dłoni.
Popłynęła w przydużym szarym dresie do łóżka swojego chłopaka, a potem usiadła na nie spuszczając nogi do dołu. Zadbała o to, żeby bluza nie podkreśliła jej obecnych kształtów.
- Najpierw ja ci coś powiem...
Dziewczyna wyjęła z kieszeni bluzy stary test ciążowy i położyła go na rozłożonej dłoni chłopaka. Początkowo Michał Idealny wpatrywał się z zainteresowaniem w przedmiot i zanim dotarło do niego co tak naprawdę trzyma w ręce, wydawał się naprawdę zrelaksowany.
- O co chodzi.
To nawet nie było pytanie. Wypierał rzeczywistość każdą komórką swojego ciała.
- Michał... Bo ja... jestem... w... ciąży...
Równie dobrze można było stłuc jednocześnie wszystkie okna w szpitalu, a i tak prawdopodobnie bolałoby to mniej niż ta długa chwila ciszy, która przecinała powietrze.
- To niemożliwe – powiedział spokojnie.
Karola skręcała się z nerwów przy ścianie.
- Michał, spędziliśmy razem noc i tak, zaszłam w ciążę. To jest jak najbardziej możliwe.
Pan Idealny pokręcił głową i zaczął chichotać pod nosem. To zdecydowanie nie był odpowiedni moment na chichotanie.
- Nie przychodziłam do ciebie, bo nie wiedziałam jak to przyjmiesz. Ja sama jeszcze się nie pozbierałam... - mówiła. - To dla mnie okropna sytuacja i jestem pewna, że chcę oddać to dziecko jak tylko się urodzi. Nie jesteśmy gotowi na rodzicielstwo...
- Marysia. To niemożliwe – uparcie stał przy swoim.
- Jak mam ci to wytłumaczyć, Michał? Seks bez zabezpieczenia równa się ewentualna ciąża, tak? Nie mieliśmy szczęścia, albo właściwie mieliśmy go zbyt dużo...
- Musiałby się stać prawdziwy cud, żebyś była w ciąży.
Marysia już otwierała usta, żeby wyjaśnić mu czym grozi stosunek dwóch kochających się osób i że to JAK NAJBARDZIEJ MOŻLIWE, ale słowo „cud” wryło jej się głęboko o w czaszkę. Cudów to my w ostatnim czasie mieliśmy zdecydowanie zbyt dużo.
- Jak to? - zamrugała ze zdziwienia.
- Właśnie to chciałem ci powiedzieć. Jestem bezpłodny, bo w dzieciństwie miałem nieprzyjemny wypadek i musieli mi usunąć... pewne części ciała... To pewnie też dlatego nie jestem gotowy na seks i jest to drugi powód zaraz po tym, że szanuje wolę bożą i nie uznaje go przed ślubem. Wolałbym ci to powiedzieć bez świadków, ale cóż...
Bardziej wstrząsające od tego były jedynie jego zaręczyny i orkiestra na korytarzu naszej uczelni. Chociaż nie wiem. Chyba jednak nie było bardziej wstrząsającej informacji niż to, że Michał Idealny jest bezpłodny. O Boże, on naprawdę nie może mieć dzieci.
A Marysia w dalszym ciągu była w ciąży. Ta nowość wcale nie sprawiła, że znowu była niepokalaną dziewicą. Teraz patrzyła szeroko otwartymi oczami to na Michała to na Karolę i nie mogła uwierzyć własnym uszom. Jej ostatnia nadzieja na normalne życie u boku swojego narzeczonego prysła jak bańka mydlana.
- Chciałem się wytłumaczyć z tego, skoro widziałaś mnie już nago i pewnie zainteresował cię fakt, że nie ma tam dwóch brakujących elementów... Ekhmn, czy Karola naprawdę nie może stąd wyjść?
- Michał, ja...- zaczęła dziewczyna.
- TO PRAWDZIWY CUD! - wypaliła Karola zbyt entuzjastycznie jak na obecną sytuację.
Nie było szans na to, że Michał w to uwierzy.
Kto przy zdrowych zmysłach uwierzyłby w historyjkę o cudownym zajściu w ciążę, kiedy fizycznie było to niemożliwe? Jasne, można było podejrzewać Michała o lekką niepoczytalność (biorąc pod uwagę jego wybrakowane części ciała) i bardzo możliwe, że i o wstrząs mózgu, a także o to, że traktował cuda na zupełnie innej płaszczyźnie niż my niewierzące tak bardzo jak on, ale już nie przesadzajmy.
Tego się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuń