niedziela, 23 listopada 2014

24 października, jeszcze później




Karola nachylała się nad pudełkiem z którego wypadły trzy... testy ciążowe. 

- Marysia, proszę, powiedz, że to nie twoje – powiedziała, nawet się do niej nie odwracając. - Powiedz, że to Anki, albo mojej mamy, cokolwiek.

- Hej! - niemal krzyknęłam urażona tym co powiedziała.
To nie były moje testy. Jeszcze nigdy nie robiłam testów ciążowych. W całym swoim życiu jedyne testy  jakie widziałam na oczy to te z programu o nastoletnich matkach w momencie, kiedy między wuefem, a językiem angielskim szły z gwardią przyjaciółek do szkolnej toalety. 
Chyba jeszcze wtedy nie dotarł do mnie tragizm tej sytuacji. 
Dla równowagi Adaś otworzył oczy i zaniósł się potwornym płaczem. 
Karola przerzucała w dłoniach znalezione testy... Wszystkie trzy wskazywały wynik pozytywny. Ktoś tu definitywnie był w ciąży. I to nie byłam ja. 
Marysia uklękła obok Karoli, a jej tusz do rzęs rozmazał się po całych policzkach. 
Jeśli o mnie chodzi, to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Bujałam na rękach zrozpaczonego Adasia coraz mocniej, żeby w końcu się przymknął. Ale on, jakby chciał mi zrobić na złość, płakał jeszcze głośniej. Złapałam smoczek, który leżał na moim przedramieniu i wcisnęłam mu do buzi zupełnie tak jak wcześniej zrobiła to Karola. 
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak musiało to wyglądać dla osoby z zewnątrz. Trzy dziewczyny nachylone nad znalezionymi testami ciążowymi i jeden dzieciak który darł się jak szalony i miał gdzieś to co właśnie działo się w tym pokoju. Brakowało nam tylko Tomka, który zacznie się śmiać z naszego nieszczęścia, pani Eli, która da nam wykład o odpowiedzialności, a potem zabierze dzieciaka i obwieści, że nigdy więcej nam go nie zostawi, ale po tygodniu i tak położy go na naszej wycieraczce, a także Termita, który wpadnie z nachosami i zapyta czy skoczymy na karaoke. 

Szczytem spełnionych marzeń byłby Darek z całą kompanią próbujący wciągnąć nas w dekorowanie mieszkania na imprezę stulecia i Michał Idealny, który właśnie dowiaduje się, że jest ojcem.
Chwileczkę. 
Michał nie może być ojcem.

- Ja nie wiem jak to się stało... - załkała blondynka.
Chciałam się roześmiać, bo to logiczne, że wiedziała jak to się stało. Musiałą wiedzieć. Nie była wiatropylna i do niepokalanego poczęcia też dojść nie mogło, więc jak ona mogła mówić, że nie wiedziała jak do tego doszło? 

- Czy Michał wie? - zapytała Karola.
Zwykle była najmniej poważną osobą z całej naszej trójki, ale tym razem to ona przejęła rolę odpowiedzialnej i wiedzącej-co-dalej-robić przyjaciółki. Dzięki bogu, bo ja w dalszym ciągu miałam rozwrzeszczanego bachora na rękach i chyba nie bardzo wiedziałam jak mogłabym poprowadzić tę rozmowę. 

Marysia pokręciła przecząco głową, a jej poklejone po całym dniu włosy rozsypały się po ramionach. 
- Czy Michał jest ojcem? - wykrztusiłam z siebie.
- Jezusmaria, Ana, to chyba logiczne, że Michał... 
Pokręciłam przecząco głową. 
- Gdyby to był Michał, nie chciałaby za wszelką cenę zaciągnąć go do łóżka bo już by w tym łóżku była, łapiesz?

Marysia wybuchnęła jeszcze większym płaczem. Tym razem robiła niezłą konkurencję dla małego Adasia, którego ciągle podrzucałam na rękach, żeby się uspokoił. 
Nic z tego. 

- O mój boże, Maria – do Karoli chyba dotarł mój logiczny tok myślenia, bo złapała się za usta i wytrzeszczyła oczy ze zdumienia. - Czy ty jesteś dziewicą? - zapytała po chwili.
Gdybym tylko mogła (i nie miała ciężkiego dzieciaka na rękach), przysięgam, walnęłabym głową w ścianę. 
- Przecież jest w ciąży, kretynko, jak ma być dziewicą?!

Karola niespecjalnie przejęła się moim podniesionym głosem. Objęła ramieniem Marysię i pozwoliła jej się wypłakać na kaszmirowy sweterek, który ukradła z szafy swojej mamy.
- Marysia... - zaczęłam.
Jak mogłam zapytać ją o to wprost? Przecież gdyby chciała już dawno by nam powiedziała. Nie musiałaby zgrywać świętej zdesperowanej dziewicy, która musi zaciągnąć do łóżka swojego narzeczonego. Trzymała to przed nami w tajemnicy tak długo, że gdyby nie nieszczęśliwie odnalezione testy, pewnie do szóstego miesiąca nie wiedziałybyśmy, że coś jest nie tak (biorąc pod uwagę jej nagłe zamiłowanie do zbyt dużych ubrań i dresów). 

- Nie mogę sobie z tym poradzić – zapłakała. - Myślałam, że jak zaciągnę do łóżka Michała to jakoś przekonam go do tego, że wpadliśmy.
No tak, i nie musiałaby go nabierać na niepokalane poczęcie. To miało sens. 

- Teraz jest ostatni dzwonek i jeśli się ze mną nie prześpi to przecież nigdy nie uwierzy w to, że spłynęła na mnie łaska boża i tak dalej.
- Nie bądź taka pewna. To Michał Idealny, sługa boży i najbardziej święty facet na świecie. Pewnie przyjąłby z honorem niepokalane poczęcie – Karola niemal odczytała moje myśli.  
Ale Maria wypłakiwała oczy i to był już ten krytyczny moment, kiedy nawet Adaś się zawstydził i przestał ryczeć. Patrzył zaciekawiony na pudełeczka leżące na obok wiklinowego kosza. Odłożyłam go na ziemię i dołączyłam do dziewczyn. Położyłam rękę na ramieniu Marysi, a ta zatrzęsła się pod jej dotykiem. 

- Twoje mama wie? – zapytałam nieśmiało.
Marysia pokręciła przecząco głową. 
- I wolałabym, żeby się nie dowiedziała.
- Cóż, ciężko będzie zachować w tajemnicy to, że jesteś w ciąży... Na boga, coś ty sobie myślała dziewczyno? 
Blondynka wzruszyła niemrawo ramionami. 
- Nie mówcie nikomu, dobrze? - zapytała rozpaczliwym głosem.
- Obawiam się, że niedługo nie będziemy musiały nikomu mówić... Myślisz, że w dziewiątym miesiącu będziesz w stanie wmawiać światu, że przytyłaś? 
- Nie powiemy – powiedziała Karola. 
Zapadła najdłuższa w świecie chwila ciszy, w której Adaś obracał w palcach testy ciążowe a my patrzyłyśmy na trzęsące się od płaczu plecy Marysi. W powietrzu wisiało pytanie: kto jest ojcem? Do jasnej anielki, ktoś śmiał zapłodnić naszą przyjaciółkę? Kto był na tyle przebiegły, że niepostrzeżenie sprawił, że dziewictwo pięknej Marysi było tylko mdłym wspomnieniem? 
Niech no tylko się dowiem, a ukręcę mu łeb. 

- Kto jest ojcem? - zebrałam wszystkie moce piekielne, żeby wypowiedzieć nasze myśli na głos.
Milczenie oznaczało, że Marysia niechętnie się do tego przyzna. Jeśli w ogóle. 

- No dobrze, a co z Michałem?
Tym razem wzruszyła ramionami. 

- Naprawdę chcesz mu wmówić, że to on jest ojcem tego dziecka?
Marysia w dalszym ciągu milczała. 
- Kiedy tak o tym mówisz, to sprawa wygląda naprawdę poważnie. „Tego dziecka” - zaczęła Karola. - Powiedz raczej: tego płodu. Ziarenka. Fasolki. Cokolwiek. Ale „dziecko” brzmi tak... nierzeczywiście.
Cała ta sprawa była nierzeczywista! Totalny wycinek ze snu. Kawałek koszmaru z którego zaraz się obudzimy. 
Błagam, błagam, błagam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz