środa, 5 listopada 2014

23 października, o pogańskiej porze




- Wiesz, że teraz nie masz odwrotu?
Zabrzmiało to tak, jakbym już dawno miała wziąć  nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie. Tymczasem zamiast pokonywać rekordy prędkości w biegu przez nocne miasto, ja szłam powolnym krokiem obok Maćka. Przez ciemny rynek. Do klubu. Maciek to ciągle obcy chłopak, pamiętacie? 
Chociaż byłam w związku i miałam kilka procentów we krwi i dopiero co odstawiłam rzygającego kota do domu. Powinnam się smażyć w piekle. 

- Zamierzam znaleźć Termita i Karolę, a potem pójść do domu i przy najbliższej okazji ukręcić Darkowi kark... - powiedziałam beznamiętnie.
- Nic z tego, słońce. Najpierw przetańczysz ze mną kilka piosenek, a potem może odstawię cię do domu. 
- Która część do ciebie nie dotarła? Ta, że mam chłopaka czy ta, że nie mam ochoty? 
- Czy nie zgubiliśmy gdzieś po drodze twojego serca? - zapytał, rozglądając się na boki. - mógłbym przysiąc, że jeszcze jakiś czas temu miałaś je ze sobą. 
Mimowolnie uśmiechnęłam się. Ciągle ściskałam telefon w ręce i ukradkiem spoglądałam na wyświetlacz, na wypadek gdyby Darek chciał jednak przedzwonić i zapytać czy jeszcze żyję. 
Nie chciał. 

- Och – westchnęłam. - Jedną, jedyną piosenkę.
I tym sposobem sama się w to wkopałam. Powinnam powiedzieć grzecznie: „wybacz, koleś, nie jestem zainteresowana, właściwie to mógłbyś mi już zejść z oczu”. Ale będąc wkurzona na swojego chłopaka i jednocześnie mając przed sobą ciemnego blondyna, który nie spuszczał ze mnie wzroku – sami rozumiecie – po prostu nie miałam wyjścia. 
Przemknęliśmy obok ochrony, która zdawała się nie zauważać, że tym razem nie mamy ze sobą omdlałej dziewczyny na rękach. Zeszłam schodami w dół jako pierwsza i kątem oka podchwyciłam sylwetkę Maćka, który zmierzał tuż za mną. W pewnym momencie zatrzymałam się gwałtownie, bo przede mną spod ziemi wyrósł Termit. Maciek wpadł prosto na moje plecy i przez chwilę próbowałam utrzymać równowagę. 
Całe szczęście, że blondyn złapał mnie za ramiona, bo inaczej razem z Termitem zaliczylibyśmy parkiet. W sensie dosłownym. 

- Przypomnij mi, żebym nigdy nie całował dziewczyn w formie zakładu, bo zaczynają dziwnie się zachowywać – próbował przekrzyczeć taneczna piosenkę Jennifer Lopez.
- Gdzie Karola? 
Próbowałam sformułować myśli i odpowiednio je wypowiedzieć, ale miałam lekkie trudności, bo nieznajomy w dalszym ciągu podtrzymywał mnie za ramiona. 
- Nie mam pojęcia i niech tak zostanie. Idę po piwo.
Chłopak w rozczochranych włosach przecisnął się między tłumem ludzi zmierzających na salę taneczną a ścianą, a potem zniknął nam z oczu. Tymczasem ręce Maćka zsunęły się po moich rękach w dół, a potem jego palce wplotły się w moje dłonie. 
Próbowałam się wyrwać z jego uścisku, ale zakleszczył dłonie na tyle mocno, że nie dałam rady. 
Poprowadził mnie na salę taneczną. Akurat leciały hity z Dirty Dancing 2, więc uśmiechnęłam się szeroko. 
- Uwielbiam tą piosenkę – powiedziałam cicho.
Sens moich słów musiał wyczytać z ruchu warg, bo bezgłośnie odpowiedział. 
- Ja też.
Wirowaliśmy w tańcu dobrą godzinę, wymieniając w międzyczasie krótkie uśmiechy i spojrzenia. Zupełnie zapomniałam o tym, że jestem wściekła na Darka o to, że nie oddzwonił. Byłam przerażona tym, że zapomniałam o Darku W OGÓLE. Zupełnie tak, jakbym w ciągu naszej krótkiej znajomości ani razu nie napomknęła o tym, że mój status na facebooku brzmi: w związku. 

Ana, masz rezerwację na autobus do piekła.  

I powinnaś spożywać mniej alkoholu. Z resztą, co tam alkohol. Nie wypiłaś dzisiaj prawie nic. Powinnaś po prostu przestać wodzić się na pokuszenie do miejsc, gdzie możesz spotkać fajnych facetów, którzy pomagają ci wyciągać z klubu rzygające koty. 

- Powiedz mi coś o sobie – powiedział mi na ucho, a jego oddech omiótł mój policzek.
- Dziewczyna, 18 lat. 
Maciek roześmiał się, a potem przycisnął mocniej do siebie. 

- Jesteś bardzo rozgadana- zauważył.
- Teraz ty – odbiłam piłeczkę. 
- Chłopak, 22 lata, jestem barmanem w Loli.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz