czwartek, 18 grudnia 2014

27 października, blady świt

Odetchnęłam z ulgą, kiedy drzwi windy zasunęły się za nami. Musiał stać się cud, skoro winda była pusta. Albo po prostu policja zgarnęła jeżdżącą imprezę już na wstępie. 

Kiedy wrzucaliśmy ciało Michała Idealnego do zasyfionej windy, już słychać było policyjny radiowóz, a wszyscy którzy świetnie bawili się na klatce schodowej zaczęli uciekać w popłochu. Właściwie... czy my mieliśmy jakiś plan? Cokolwiek? Czy w dalszym ciągu działaliśmy na bieżąco? 

- Jedziemy na samą górę, czekamy aż policja wtargnie do mieszkania a potem zjeżdżamy do piwnic i mamy nadzieję, że nikt nie wpadł na ten sam pomysł co my...
Mówiąc to, Termit odłożył Karolę na podłogę i wcisnął przycisk dziesiątego piętra. Zsunęłam się po ścianie na ziemię. To zdecydowanie nie był odpowiedni moment, żeby pytać co stało się pomiędzy nim a Karolą, ale definitywnie ostatni czas, żeby powiedzieć mu dlaczego targamy za sobą nieprzytomną przyjaciółkę i narzeczonego Marysi. Dziwne, że jeszcze o to nie zapytał. 

- Hm, zanim zaczniesz nas osądzać – zaczęłam, patrząc na Marysię, która kuca nad Michałem – musisz wiedzieć, że to co zrobiłyśmy to była ostateczność...
- Po jaką cholerę upiłyście Karolę i tego lalusia? 
- Niezupełnie upiłyśmy, a Karola znalazła się w złym miejscu i w złym czasie, jak zwykle zresztą... 
- Czy możemy pogadać o tym później? - wtrąciła Marysia. Odwróciła się w naszą stronę. - Michał oddycha nieregularnie – powiedziała zmartwiona. 
- Co wy mu dałyście? - zapytał podejrzliwie. Termit złapał się za głowę i autentycznie zaczął się martwić. 
- Dorzuciłyśmy mu do drinka tabletki nasenne – krótko wyjaśniła.
- PORĄBAŁO WAS? - wrzasnął. - Wystarczy, że masz wadę serca i tabletki połączone z wódką zaprowadzą cie prosto do grobu! 
Może rzeczywiście nie byłyśmy najlepsze w przewidywaniu skutków naszych działań. Durny pomysł Marysi. Jeśli zajmiemy elegancką celę w więzieniu to wyrzuty sumienia ją zabiją i ja już o to zadbam. 

- Karola wypiła jedną porcję – przypomniałam wszystkim zgromadzonym i nachyliłam się, żeby posłuchać jak oddycha.
Nie miałam zbyt dużego doświadczenia w tych sprawach i jako lekarz sprawdzałam się jedynie na oddziale dziecięcym w moim pokoju, kiedy robiłam wirtualne szczepionki moim lalkom, a było to gdzieś w podstawówce. Termit odsunął mnie ramieniem i kucnął nad Karolą. 

- Wszystko w porządku – skwitował.
Winda wydała z siebie charakterystyczne stękniecie i znaleźliśmy się na dziesiątym piętrze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz