czwartek, 26 lutego 2015

Kilka dni później

30 października

Naprawdę nie wiem co mam o tym myśleć, a możecie mi wierzyć – chciałabym.

6 listopada

Znowu byłyśmy w mieszkaniu w tym samym składzie. Marysia w dalszym ciągu była obrażona (ale teraz przynajmniej opuszczała pokój, żeby sama sobie zrobić jedzenie, bo założyła, że Karola robiąc jej takie świństwo równie dobrze mogła dosypywać jej czegoś do kawy). Karola wywracała oczami, kiedy na każdą próbę nawiązania ponownej przyjaźni Marysia reagowała prychnięciem. Jeśli o mnie chodzi, to zupełnie nie mogłam się odnaleźć.

Darek nie zadzwonił, nie napisał, ani prawdopodobnie nie dowiedział się niczego od faceta, imieniem Bola. Ze smutkiem patrzyłam na telefon komórkowy, ale oprócz wiadomości od Michała, który ciągle leżał w szpitalu i nie doczekał się wizyty Marysi (tym razem napisałam mu, że jest ciężko chora i nie chce go zarazić) nie było tam niczego  nowego.

Karola zachowywała się jakby nigdy nic się nie stało i miała na tyle przyzwoitości, żeby nie przypominać mi o tym, że właśnie osiągnęłam poziom krytyczny prosząc się o numer telefonu faceta, który podobno miał mnie odnaleźć. Nie przeraziła się tak bardzo jak ja, kiedy wyjaśniłam jej, że w klubie był współlokator mojego chłopaka. Co więcej, pogratulowała mi postępu w rozwiązywaniu tego związku i miała nadzieję, że w końcu podzielę z nią los szczęśliwej singielki.

- Przecież widzę, jak bardzo męczysz się z tym facetem – zauważyła. - Gdybym rozmawiała z Maryśką to zapytałabym, czy ma takie samo zdanie na ten temat, a jestem przekonana, że tak.
- Ale kiedy ja go kocham – mruknęłam.

Chociaż sama nie wiedziałam czy go kochałam. „Chyba” go kochałam. Zupełnie tak jak na początku naszego związku nie byłam w stanie stwierdzić co do niego czuję. Teraz granica między miłością a przyjaźnią zacierała się i po tylu latach naprawdę nie wiedziałam do której kategorii mam zaliczyć tego chłopaka.

- Jest jeszcze tyle osób do kochania, że szybko znajdziemy ci inny obiekt.

Cała sytuacja była o tyle frustrująca, że Darek w dalszym ciągu nawet nie napomknął ani słowa o tym, że spędził godziny poranne w piwnicy z jakąś imprezowiczką. Powinien leżeć krzyżem przed drzwiami mojego pokoju i całować po stopach, a on nawet nie raczył dobić się do moich drzwi i błagać o rozmowę ze  mną. Tak, wiem, już raz przyszedł do mieszkania, a wtedy Marysia zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Gdyby mu zależało to zrobiłby wszystko, żeby zamienić ze mną kilka słów, nawet jeśli miałby wyważyć drzwi albo wspinać się przez okno.

Dodatkowo, fakt, że Maria Andruszek była ciężarna przechodziło powoli do codziennego porządku.

Tomek postanowił wziąć w sprawy w swoje ręce i zaproponował blondynce randkę, na co dziewczyna zareagowała wybuchem śmiechu, a potem zupełnie poważnie powiedziała, że jak najszybciej musi poinformować Michała o tym, że zostanie ojcem.

- Czy ona już do reszty powariowała? - zapytał mnie, kiedy nachylałam się nad książką do francuskiego.
- Masz w tym jakiś wkład – wzruszyłam ramionami.

Jakoś łatwiej było to wszystko znosić, kiedy człowiek po prostu przestał przejmować się kilkoma rzeczami; własnym chłopakiem, przypadkowym zauroczeniem w klubie, ciężarną przyjaciółką, tym, że wujek jest ojcem dziecka ciężarnej przyjaciółki, tym że Karola nie miała oporu przed pocałowaniem mnie – oficjalnej heteroseksualnej nieszczęśliwej istoty ludzkiej – i że w dalszym ciągu była na stopie wojennej z Marysią, ale ty razem przynajmniej mieszkała z nami.

Adaś budził się przynajmniej cztery razy w nocy i Karola nie wytrzymała napięcia towarzyszącego wszystkim dzieciakom w mieszkaniu i ich matce, więc z dwojga złego (banda nieznośnych gówniarzy czy wściekła ciężarna przyjaciółka?) wybrała nas.

Starałam się w tym uczestniczyć najmniej jak tylko się dało.

A to było bardzo ciężkie, kiedy cała trójka rzucała w siebie nożami, podcinała nogi porcelanowymi talerzami i próbowała się przegadać przez drzwi łazienki.

- Czy zamierzasz wytłumaczyć swojej durnej przyjaciółce, że jeśli będzie okłamywać narzeczonego, że to jego dziecko to nic dobrego z tego nie wyjdzie?! - Tomek wrzeszczał do Karoli.
- Od kiedy nie jest moją przyjaciółką nie mam zamiaru jej niczego mówić – prychnęła.

Marysia też prychnęła, a potem trzasnęła drzwiami od pokoju.

Od kiedy Tomek dowiedział się o dziecku i przetłumaczył blondynce, że nie da się ot tak poronić, a nawet jeśli by chciała to musiałaby zacząć od krzywdzenia siebie – Maria chwyciła się planu b. To nie tak, że kibicowałyśmy jej w okłamywaniu swojego narzeczonego, ale było to sto razy lepsze od pomysłu z poronieniem/uśnięciem nowego życia i tak dalej. Maria stwierdziła, że oczywiście odda dziecko do adopcji, ale jego ojcem nie zostanie Tomek tylko Michał Idealny.

- Przecież ona się nie wyplącze z tego kłamstwa!
- Jakby ci na tym zależało! - krzyknęła zza drzwi swojego pokoju.
- Bo to MOJE DZIECKO.
- TO nie jest DZIECKO.
- Zamknijcie się oboje! - warknęła Karola, która łaziła poddenerwowana z jednego kąta w kąt. - Czy możesz coś z tym zrobić, Ana? - zwróciła się do mnie.
Złapałam telefon i zobaczyłam kolejną nieprzeczytaną wiadomość. Miałam nadzieję, że to Darek, ale niestety i tym razem to był Michał Idealny.

Muszę się zobaczyć z Marią. Natychmiast.

- Maryśka, obawiam się, że będziesz musiała opuścić dzisiaj jaskinię i iść na spotkanie ze swoim facetem.
- Nigdzie nie idę.
- Tym razem nie użył w smsie ani jednego „proszę” i „błagam”, żadnej smutnej buźki. Obawiam się, że teraz nie żartuje.
- Przecież nie spojrzę mu prosto w oczy! - wykrzyczała.

Cóż, nosząc w sobie nowe życie, które stworzyła z moim wujkiem miała prawo nie chcieć pokazywać się swojemu narzeczonemu, ale to nie oznaczało, że od razu powinna go wkręcać w ojcostwo, prawda?

- Jesteś totalnie psychiczna, Maryśka – podsumował wujek. - Jak cię kocha, to ci wybaczy, jak nie to by oznaczało, że nie jest ciebie wart. Powiedz mu prawdę.
- A gdybyś to twoja dziewczyna przespała się z kimś innym i nosiła w sobie jego dziecko? CZY TY JETEŚ NORMALNY? Takich rzeczy się nie wybacza!
- Słuchajcie, ja naprawdę nie sądzę, że taka wymiana zdań cokolwiek nam rozwiąże... - zaczęłam. Ciągle gapiłam się na ekran telefonu.

Karola usiadła obok mnie na dużym łóżku w moim pokoju i pokręciła przecząco głową. Wojny w naszym mieszkaniu były w ostatnim czasie na porządku dziennym, ale ciągle nie mogłyśmy wyjść z podziwu, że Maryśka jest w stanie ubrać barwy wojenne do każdej wypowiedzi.

- Obawiam się, że i tak musimy pójść do Michała – ciągnęłam. - Nie odzywasz się do niego od tygodnia i chłopak naprawdę się martwi.
- I co mu powiem? - wypaliła z czerwonymi ze zdenerwowania oczami. - Cześć kochanie, mam dla ciebie niespodziankę? Będziesz tatusiem? Chryste, jak to brzmi! - zawyła.
- Po pierwsze, nie możesz się denerwować – wyrecytowała Karola. - Kobiety w ciąży nie mogą się denerwować.

Marysia udała, że nie słyszy, bo w dalszym ciągu Karola była dla niej jak kiepskiej jakości powietrze. 

Czarnulka przewróciła oczami, założyła ręce i podkuliła nogi. Gdyby nie to, że czułam się nieswojo przebywając w pobliżu niej, pewnie już dawno bym ją objęła.
- I mogłabyś przestać udawać, że mnie tu nie ma – wysyczała przez zęby.

To też umknęło wyostrzonej uwadze Marysi, albo w dalszym ciągu udawała obrażoną.
Dobrze, spokojnie – powiedziałam. - Marysia, czy nie sądzisz, że powiedzenie prawdy Michałowi to będzie odważna i odpowiedzialna decyzja? - zaproponowałam.
- Jeśli zależałoby mi na tym, żeby zacząć być wytykana palcami to faktycznie mogłabym się nad tym zastanowić...
- Mówię zupełnie poważnie! Powiesz Michałowi prawdę, czy nie? - zacisnęłam pięści.
- Gdybyście nie zagrozili mi, że jak pozbędę się problemu to...
- Niczego się nie pozbędziesz – wtrącił Tomek.

Marysia zazgrzytała zębami. Od kiedy siedziała w swoim pokoju, zakładała na siebie tylko szary dres, nie myła włosów, ale wiązała je w kucyk na czubku głowy i naprawdę od bardzo dawna nie robiła sobie makijażu. Powoli zaokrąglał jej się brzuszek, co ukrywała pod szeroką bluzą, a może po prostu moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Teraz stała wkurzona jak osa obok Tomka i starała się nie wybuchnąć szyderczym śmiechem.

Tomek z kolei nie bardzo wiedział co ma ze sobą począć w obecnej sytuacji (to znaczy, oprócz tego co już zostało poczęte). Wymusił na mnie, że nie pisnę ani słowa rodzicom o tym, że będzie ojcem. On sam nie wiedział czy ma płakać, czy się cieszyć. Był sfrustrowany zachowaniem Marysi, ale za wszelką cenę próbował jej pomóc, chociaż za każdym razem odtrącała jego pomocną dłoń. Jedyne co mu się udało to wybicie jej z głowy „pozbycia się ciąży”, cokolwiek  miała na myśli używając tych słów.

- Nie mogę mu powiedzieć – zawyła. - Po prostu nie mogę...
Mój wujek chyba powoli zaczynał siwieć z nadmiaru wrażeń i zawirowań w życiu studenckim jego współlokatorek. Przeklną pod nosem, a potem niedźwiedzią ręką przeczesał włosy, jakby zastanawiał się nad tym co odpowiedzieć.
- Świetnie. Rób co chcesz – przecisnął przez gardło. - Ale na moją pomoc nie licz.

Wdać było, że kosztowało go to o wiele więcej niż sam początkowo wycenił. Wycofał się niedźwiedzim krokiem z pokoju i zostawił nas zupełnie same. Cisza, która zawisła w powietrzu była ciężka i męcząc. Czekałyśmy na reakcję Marysi.

- Świetnie – gestykulowała rękami. - Jeden problem z głowy.

Wspięła się na palcach po koszyk, który stał na szafie i z pudełka po prostownicy wyciągnęła testy ciążowe. Wybrała jeden i schowała do kieszeni buzy, a resztę wrzuciła z powrotem do pudełka.

Obawiałam się, że Marysia już postanowiła co zrobi z tym fantem. I nie będzie to najmądrzejsza decyzja jej życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz