niedziela, 1 lutego 2015

28 października, dwie chwile później

- Czy ty jesteś w ciąży? - zapytał ponownie, jakby spodziewał się, że ktoś zaraz wyskoczy zza rogu i powie, że dał się wkręcić w dowcip stulecia. W jego głosie można było wyczuć nutkę nadziei, że ktoś zaraz wystrzeli konfetti i wszyscy będziemy się z tego śmiać. 
 
Marysia zakryła twarz rękami, żeby obronić się przed nienawistnym wzrokiem Karoli i pytającym spojrzeniem Tomka. Ja stałam z boku i wszystko dokładnie obserwowałam. Chłopak kucnął obok niej i położył rękę na drobnych plecach blondynki. 
- Dlaczego mi  nie powiedziałaś?
 
Parsknęłam śmiechem. A jak miała powiedzieć? Hm, cześć Tomek, pamiętasz  jak przeżywałam swój pierwszy raz u ciebie w pokoju, tam gdzie resztki pizzy szlajały się pod łóżkiem? Obawiam się, że zostanie nam mała pamiątka po tym wybryku. 
 
Ja bym umarła ze wstydu, gdybym zorientowała się, że spałam z Tomkiem (fuj, fuj!) a co dopiero, że zaszłam z nim w ciążę (fuj, fuj, fuj!). Musiałabym być niepoczytalna, żeby do tego dopuścić. Albo skrajnie sfrustrowana, bo tylko to tłumaczy zachowanie Marysi. 

- Poza tym, mówiłaś, że bierzesz tabletki...   
Maria w dalszym ciągu milczała. Jeszcze ściślej otoczyła się ramionami na wypadek gdyby Tomkowi przyszło do głowy ją objąć. 

- Nie bierze. Łyka jak sobie przypomni w przerwach między zdobieniem paznokci a wyczesywaniem kołtunów – pospieszyła z wytłumaczeniem Karola.
- Czy możesz przestać utrudniać mi życie? - jęknęła blondynka.
 
Karola wycofała się i stanęła obok mnie. Założyła ręce i teraz we dwie wpatrywałyśmy się w ten obrazek. Marysia skulona na dywanie i Tomek klęczący obok niej. 
  
- Ale to niemożliwe... - powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek.
Był w tak ciężkim szoku, że przechodził teraz przez fazę wyparcia. Był tylko wolnym facetem, lewo po studiach, z dobrą praca, nowym samochodem i jeszcze tyloma imprezami przed sobą. Jakim cudem mógł wpakować się w ojcostwo? Co mu wpadło do tej cholernej, pustej głowy? 
Notatka na przyszłość: nigdy więcej nie proponuj włoskiego wina niewyżytej dziewczynie, która ma świętego faceta i nie uznaje seksu przed ślubem. Facet, nie dziewczyna. 
 
Nawet zrobiło mi się go żal, ale wtedy pomyślałam sobie, że Marysia musiała patrzeć na niego, kiedy był w zupełnym negliżu i wszystkie uczucia, które mogłyby walczyć o miano tych pozytywnych, odpłynęły. 

- Może zostawimy was samych – zaproponowałam.
- Nie – powiedzieli równocześnie. 
 
Nie pozostało mi nic innego jak stać nieruchomo i wpatrywać się jak dwóm bliskim mi osobom świat wali się na głowę bez żadnego ostrzeżenia. 
- Marysia, ale to naprawdę nie jest możliwe... - jak na tak dużego faceta, jego głos ewaluował w najbardziej babski sopran jaki kiedykolwiek słyszałam.
- Jest możliwe, durniu! - wrzasnęła niespodziewanie. - Uprawialiśmy seks, ja nie łyknęłam tabletki, rzygałam, zrobiłam test, nie miałam okresu i ta-dam! - ze złością gestykulowała rękami. - Oto jestem! Ciężarna! 
- Ale... ja w to nie wierzę – Tomek zrobił się kredowo biały. 
- Spokojnie, wszystkim się zajmę – rzeczowym tonem obwieściła dziewczyna. - Zamierzam zadbać o to, żeby to coś nigdy nie przyszło na świat. 
 
Tomek spodziewał się, że Marysia machnie magiczną różyczką, którą ukradnie z pierwszej lepszej Halloweenowej wystawy i problem sam się rozwiąże. Nie przyszło mu do głowy, co tak naprawdę Maria zamierza zrobić. Widziałyśmy, że zdecydowanie się zrelaksował i jego ramiona nie były już tak bardzo spięte. 

- Ona chce poronić, idioto! - rzuciła Karola, kiedy zorientowała się, że Tomek zupełnie nie kuma.
Wtedy zaperzył się i zdecydowanie urósł w barach.  
- Jesteś jakaś niepoważna, czy co? - postukał się w głowę.
 
Ten gest mieliśmy akurat idealnie dopracowany w całej naszej rodzinie. Cały klan Pertysów stukał się w głowę, żeby uświadomić rozmówcy jak wielkim idiotą okazał się w ostatnim czasie. 
 
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. 

- Och, przestań ryczeć, morderczyni! - wypaliła Karola. Nie mogła patrzeć na to co Maryśka wyprawiała ze swoim życiem.
- Trzeba to przyjąć na klatę – oznajmiłam, żeby dodać otuchy Tomkowi. - Widocznie tak miało być. Bóg zamierzał dać wam dziecko. 
Nie byłam do końca pewna swoich słów, ale brzmiały na tyle mądrze, że mogły w jakiś sensie pomóc w budowaniu nowej relacji między młodymi rodzicami. 
- Nie mógł zacząć od kota?
 
Maryśce puściły wszelkie hamulce i rozpłakała się jak małe dziecko. Chłopak przysunął się bliżej, żeby przytulić dziewczynę, albo zrobić cokolwiek, co powinien zrobić facet w momencie, kiedy dowiaduje się, że zostanie ojcem przez głupie wino któregoś popołudnia. Blondynka strzepnęła jego dłonie z pleców i położyła się na ziemię w pozycji embrionalnej. Zapewne, żeby nadać wydarzeniu charakter nieco bardziej dramatyczny. 
 
Jakbyśmy już i tak nie mieli wystarczająco dużo wrażeń w ostatnim czasie. 

- To może pozmawiacie o tym, jak już Marysia ochłonie? - zaproponowałam.
- I jak już zabije moje dziecko? NIE MA MOWY – żachnął się chłopak. 
- Nikt tu nikogo nie będzie zabijał – obruszyłam się – czy jakkolwiek to nie brzmi, bez uprzedniej rozmowy ze wszystkimi, jasne? 
 
Byłam jak dobra wróżka lecąca nad polem bitwy, gdzie przyjaciele nawzajem wbijają sobie kołki między żebra i ta wróżka też z miłą chęcią by im wszystkim poharatała kości, ale jest zbyt smutna, żeby cokolwiek robić w tym kierunku. 

- Tomek, proszę, ani słowa moim rodzicom – zarządziłam. - Idź do pokoju, włącz odmóżdżający film i przestań się tym na razie przejmować.
- Czy ty jesteś poważna, Frana? 
- W życiu nie byłam poważniejsza.
- Jak twoim zdaniem mam teraz skupić się na czymkolwiek, skoro wiem, że będę ojcem? - spanikował. - Boże, który to miesiąc? 
- Drugi, baranie i jakoś do tej pory sobie radziłeś z olewaniem całego świata na rzecz Doktora House. - Ja nie rozumiem, dlaczego mi nie powiedziałaś... - zwrócił się do Marysi. - Będę musiał zostać ojcem. Co za numer... 
- Czy możesz na razie nikomu się tym nie chwalić? - dziewczyna wysyczała przez zęby. - Byłoby miło, gdyby moi rodzice jednak się o tym nie dowiedzieli. 
- Jak chcesz przed nimi ukryć swój wielki brzuch, a potem niemowlaka? - Tomek był szczerze zdziwiony.
 
Maryśka wywróciła oczami. 

- O to się już nie martw. 
- Nawet nie próbuj robić krzywdy temu... dziecku! - wykrzyknął. 
 
Podeszłam do tego psychologicznie. Położyłam dłoń na ramieniu barczystego chłopaka i poklepałam pocieszająco. 
- Tomek, podejrzewam, że dziś już więcej z niej nie wyciśniesz.
- Idź już – bez ogródek ponagliła go Karola. 
- Nie sądzę, że... 
- Po prostu idź – powtórzyłam po czarnulce. 
 
Wykurzyłyśmy mojego wujka i przyszłego ojca z pokoju z wielkim trudem. Stawiał się, kiedy pchałyśmy go z Karolą w stronę drzwi i kilka razy próbował władować nam się z powrotem, ale przesunęłyśmy komodę i zatarasowałyśmy nią przejście. 
 
Karola już raz tego dnia barykadowała komodą jedne drzwi w mieszkaniu obok, więc wiedziałyśmy że patent powinien przyjąć się i tutaj. 
 
Wujek nie mógł tak do końca pogodzić się z tym, że a) zostanie ojcem b) jego ostatnia partnerka seksualna nie powiedziała mu, że nie łyka tabletek c) ta sama partnera seksualna nie napomknęła mu o ciąży ani słowa d) przyjaciółki jego ostatniej partnerki seksualnej wyprosiły go z pokoju w bardzo nieprzyjemny sposób używając do tego gróźb i zastraszania. 
Co dziesięć minut pukał do drzwi i pytał, czy Marysia czegoś nie potrzebuje. Soków, owoców, czekolady, ogórków czy czegokolwiek. Nie wystarczyło jak raz krzyknęłyśmy wszystkie razem, że nie, dziękujemy. 
- Nie pytałem was, tylko Marysi – obruszył się. 
 
Gdyby tylko siła jej na to pozwoliła to byłam przekonana, że z zażenowania waliłaby głową w ścianę swojego pokoju. Tymczasem leżała jak bezbronne zwierze na środku pomieszczenia i oddychała powoli, miarowo. Karola zaryzykowała i objęła ją ramieniem, a kiedy ta nie wbiła jej paznokci w dłonie przysunęła się bliżej, żeby dopasować się do pozycji embrionalnej przyjaciółki. 
 
Czy Karola żałowała, że powiedziała Tomkowi o tym, że będzie miał dziecko? Nie sądzę. Raczej przejmowała się tym, że Marysia może znaleźć kolejny sposób na to, żeby pozbyć się... tego czegoś z jej brzucha. Ściskała przyjaciółkę, jakby chciała jej powiedzieć, że wszystko będzie dobrze i na pewno się ułoży. 
- Jak długo zamierzasz odgrywać tą szopkę? - zapytała w pewnym momencie Marysia.
 
Czarnulka otworzyła oczy ze zdziwienia, bo nie spodziewała się, że dziewczyna odezwie się  w przeciągu trzech kolejnych dni do kogokolwiek (doskonale pamiętała trzydniowy okres milczenia, kiedy przez zwykły przypadek zaczęła czytać jej kalendarz bo leżał na biurku zupełnie samotny i opuszczony). 

- Jak długo jeszcze będziesz udawać matkę Teresę z Kalkuty? - spróbowała ponownie.- Błagam, nie każ mi na siebie patrzeć, bo w tym momencie nienawidzę cię chyba bardziej niż TO... 
 
Mówiąc TO, miała na myśli małą fasolkę kiełkującą pod jej sercem, byłam o tym przekonana. 
 
Nie próbowałam więc wbijać się do przyjacielskiego uścisku, bo wiedziałam, że Marysia jeszcze przez bardzo długi czas nam tego nie wybaczy. A przynajmniej Karoli, bo ja wyjątkowo tego dnia byłam zupełnie czysta. Nie wmieszałam się w żadną głupią sprawę i nie skrzywdziłam żadnej istoty chodzącej po świecie. Byłam kryształowo niewinna. 
 
I smutna. 

1 komentarz:

  1. A gdzie Pan M? Ją chcę Pana M! Btw ile on ma lat? 19 czy 22? Bo informacje są sprzeczne ;^)

    Kuzynka PW

    OdpowiedzUsuń