Raport z ostatniego ciężkiego tygodnia, gdzie nawet Nocna Owsianka nie była w stanie nam pomóc.
1. Michał Idealny rzucił Marysię.
Zaraz po tym, jak Karola próbowała wmówić Michałowi, że doszło do niepokalanego poczęcia, chłopak stwierdził, że nie jest w stanie poradzić sobie z tą informacją i poprosił o kilka dni samotności. W języku Marysi nie oznaczało to jednak to samo co „chwila na przemyślenie pewnych spraw, bo dziewczyna mnie zdradziła/doszło do cudownego zapłodnienia”.
Marysia była zupełnie przekonana, że Michał ją rzucił. Mówiła, że wyszarpał jej serce spomiędzy żeber a potem cisnął nim na drugi koniec pokoju i zadbał o to, żeby pielęgniarka przywożąc pacjentom obiad, centralnie po nim przejechała.
Od kiedy dziewczyna nosiła w sobie nowe życie wszystkie emocje odczuwała wielokrotnie mocniej niż mniej błogosławieni śmiertelnicy. Zaraz po powrocie do mieszkania zamknęła się w swoim pokoju i to znowu na mnie spadł obowiązek informowania jej matki rodzicielki co się z nią dzieje. Totalnie skończyły mi się pomysły, i nie bardzo wiedziałam jak mogłabym ją kryć, więc odbierałam co drugi telefon. Wtedy moja mama stwierdziła, że coś tu musi nie grać i próbowała ze mnie wyciągnąć co się u nas dzieje.
- Cześć, mamo – odebrałam telefon, kiedy robiłam kanapki dla siebie i Marysi (Marysia optymistycznie założyła, że kiedy nie będzie wychodzić z pokoju to same będziemy przynosić jej jedzenie).
- Czy wszystko w porządku?
- W jak najlepszym – skłamałam.
- Dlaczego Eliza od trzech tygodni nie może dodzwonić się do swojej córki i zawsze to ty odbierasz telefony? - zapytała.
- Nie ma szczęścia – odparła obojętnie. - Zostałam wydelegowana do odbierania telefonów.
- Ponieważ?
- Co, ponieważ? Odbieram telefony, kiedy Marysia nie może rozmawiać...
- Franka, natychmiast mi mów co jest grane, albo zabieram się z ojcem w samochód, jedziemy po Elizę i sami się dowiemy.
Zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia bo wizyta rodziców w tym kiepskim okresie roku szkolnego to byłaby wisienka na torcie porażek i niepowodzeń.
- Dobrze, powiem ci – westchnęłam. - Marysia i Michał się rozstali i Marysia nie wychodzi z pokoju od kiedy to się stało.
Co, ogólnie rzecz biorąc było prawdą i głównym powodem, dla którego nie pojawia się w innych częściach mieszkania.
- Biedna dziewczyna – pożałowała jej zupełnie szczerze. - Powiem Elzie – dodała.
Ale zrób to delikatnie i błagam, nie wtrącajcie się w nasze sprawy bo to my jesteśmy osiemnastoletnimi dorosłymi kobietami i mamy prawo uczyć się na własnych błędach i stratę chłopaka chcemy należycie opłakiwać przez kolejne tygodnie. Sama rozumiesz. Młodzieńcze miłości i te sprawy – wyjaśniłam.
Moja mama zamilkła, jakby przyjmowała do siebie to co z siebie wyplułam. A potem powiedziała jakby nigdy nic:
- Twój ojciec jest jakiś niepoprawny. Denerwuje się bo zawsze zanoszę pół niedzielnego ciasta temu nowemu nauczycielowi. Czy to jakaś zbrodnia, że chcę być miłą sąsiadką?
- Oczywiście, że nie, mamo.
Bla, bla, bla...
2. Karola nie wspomniała ani razu o tym, co zdarzyło się w klubie.
Ciągle nie mogłam się pogodzić z tym, że mnie pocałowała. I, że pomogła mi zbłaźnić się przed kolegami Maćka i między innymi Bolą, który zakablował wszystko Darkowi, a tak w ogóle to jedynym powodem dla którego postawiła mnie w tej okropnej sytuacji był Termit i to, że jej nie chce, a ona zakłada, że to tylko i wyłącznie moja wina.
Całe szczęście, że od momentu, w którym Marysia wybiegła z pokoju szpitalnego zalana łzami, to o jej ramie wycierała resztki tuszu do rzęs i tym samym wyciągnęła rękę na zgodę. Karola znowu mieszkała z nami, a jej matka w dalszym ciągu miała pretensje o to, że jej córka ucieka od odpowiedzialności.
Nie miałam serca psuć atmosfery na mieszkaniu, a poza tym, mieliśmy już na tyle gęste powietrze, że gdybym jeszcze ja dorzuciła swoje trzy grosze to przygniotło by nas do ziemi. Udawałam, że nic się nie stało i czekałam na moment w którym moja podświadomość wyprze wszystkie nieprzyjemne momenty mojego życia, które miały miejsce w ostatnim czasie.
3. Tomek podsyłał Marysi drogą internetową coraz to nowsze linki na temat zdrowego odżywiania się w ciąży i za każdym razem, kiedy robiłam jej coś do jedzenia, kazał mi dorzucać do zestawu komplet witamin dla kobiet w ciąży, kwas foliowy i kilka owoców.
Posłusznie robiłam to co mi kazał i nie miałam serca się buntować (chociaż Marysia wszystkie tabletki zostawiała obok talerza), bo Tomek był tak bardzo przejęty faktem zostania ojcem, że na zmianę się ekscytował i płakał z bezradności. Kiedy zaczął drogą mailową proponować Marysi wyjście do lekarza w celu sprawdzenia stanu zdrowia dziecka, dziewczyna przestała logować się na pocztę i wtedy ekscytacja zmieniła się w wyrywanie włosów i przerażenie, a także dorzucanie do zestawu śniadaniowego błagalnych listów.
4. Termit chyba się na mnie obraził, bo odzywał się do mnie tylko wtedy, kiedy naprawdę musiał i za każdym razem dbał o to, żeby nie znaleźć się ze mną sam na sam.
5. Starałam się nie przeklinać w myślach Boli, bo źli ludzie mają pierwszeństwo w piekle, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że ten człowiek robi dokładnie wszystko, żeby zniszczyć mi życie przy okazji nie wiedząc o moim istnieniu.
Ilość zbiegów okoliczności była zatrważająco duża, żeby przechodzić obok tego obojętnie. Nie wydaje mi się, żebym była jakimś brakującym ogniwem, którego trzeba unicestwić, więc tym bardziej zastanawiałam się co ten człowiek robi w moim życiu. Ja byłam tylko w nieodpowiednim miejscu i o złym czasie, ale żeby od razu ładować mi się z buciorami w życie z tej okazji?
6. Darek zachowywał się zupełnie jak nie Darek.
Od kiedy stwierdził, że to jego wina i to tylko i wyłącznie przez niego moje serce podskakiwało do innego faceta (co było smutne, bo bez wzajemności) traktował mnie jak księżniczkę i właściwie niewiele brakowało, a podwoziłby mnie do szkoły na białym koniu, a potem wykładał drogę przede mną swoimi koszulkami, gdyby przypadkiem przyszło mi do głowy wdepnąć w kałużę.
Zachowywał się jak rycerz i w ostatnim tygodniu kupił mi tyle kwiatów, że mogłabym otworzyć kwiaciarnię. To wszystko było cudowne, romantyczne i naprawdę piękne, ale nie byłam pewna czy to było to, czego akurat potrzebowałam.
Och, wiem, pewnie powiecie, że narzekałam na jego zachowanie w ostatnim czasie TAK BARDZO, że po jego cudownej metamorfozie, do której doszło dlatego, że go... zdradziłam, powinnam fruwać w przestworzach, pleść kucykom pony warkocze i najlepiej zaciągać się tęczą.
Niestety, czułam się winna. Ciągle nie docierało do mnie, że naprawdę to zrobiłam. Że go... zdradziłam. Teraz, kiedy wypowiedziałam to głośno, nabrało to mocy prawnej i oficjalnie byłam kobietą, która zdradziła swojego faceta. Mogłam śmiało wystąpić u Ewy Drzyzgi i powiedzieć całemu światu, że jestem jedną z tych najgorszych, które wodzą faceta za nos.
Jasne, mówcie co chcecie. Nie rzygam tęczą, nie posypuję się cukrem pudrem, tylko uderzam głową o blat mojego biurka, kiedy tylko Darek przysyła mi kolejny kiepski miłosny wiersz smsem. Powinnam odśpiewywać z aniołami pieśni pochwalne za to co mój chłopak wyprawiał, a ja... nie mogłam się doczekać, aż to się skończyć. Aż znowu zacznie spędzać czas ze swoimi kolegami i zupełnie przestanie o mnie pamiętać, żeby mogła tupać nogą i wkurzać się na niego jak należy, a potem z czystym sumieniem oddawać się myślom o Maćku...
Bo ciągle o nim myślałam. Nawet nie byłam w stanie sama się okłamywać. Próbowałam, jeśli o to pytacie. Wmawiałam sobie, że Maciek to kolejny frajer, który pojawia się w życiu kobiety, żeby zakręcić jej w głowie po czym z premedytacją ucieka i znajduje koleją ofiarę. A potem te wszystkie dziewczyny, które nasłuchały się pięknych historii i idą go prześladować do klubu w którym jest barmanem, zostają wystawione do wiatru i rozwalają im się związki z chłopakami, albo ich chłopcy dostrzegają co mogli stracić i masz babo placek. Zostajesz podwożona na uczelnię na białym rumaku wśród anielskich pieśni.
Miałam tylko nadzieję, że Darkowi nie odbije aż tak bardzo, żeby od razu mi się oświadczać, chociaż wiem, nie musicie mi tego wypominać, wspominałam o tym już jakieś milion razy i jeszcze jakiś czas temu NAPRAWDĘ CHCIAŁAM ZA NIEGO WYJŚĆ.
Ale cóż, sami widzicie. Idealna para narzeczonych rozeszła się zaraz po tym, jak okazało się, że chłopak jest bezpłodny a dziewczyna w ciąży. Takie rzeczy po prostu nie mogą się udać, kiedy ma się jeszcze naście lat. I siano w głowie.
7. I ja. Franciszka Anna Pertys, kobieta, która nie ma zielonego pojęcia co ma począć ze swoim życiem i ma wrażenie, że stoi obok i patrzy jak wszystko się toczy i przewraca, a ona nic nie może zrobić.
W małym skromnym mieszkaniu studenckim powietrze można by kroić nożem i serwować na deser, bo cały świat zawalił się na głowę trzem uczennicom i jednemu informatykowi dokładnie w tym samym momencie. Przysięgam, że z chęcią całą czwórką najchętniej zapadlibyśmy się pod ziemię zostawiając za sobą cały ten syf.
Piątką, bo przecież Marysia jest w ciąży.
Czy życie w młodym wieku nie mogłoby być chociaż odrobinę prostsze?
Wow mega fajnie się czytało!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że troche mylisz w roznych odcinkach tp czy dziewczyny są na studiach czy w liceum. Raz są na studiach , za dwa rozdziały są w liceum. Przydałoby sie określic to konkretnie i uporządkować.
OdpowiedzUsuńNie mniej dobrze się czyta ;)
Pozdrawiam .