poniedziałek, 9 marca 2015

Druga Wielka Chwila Prawdy

7 listopada, Druga Wielka Chwila Prawdy 

Darek wyglądał tak, jakby nie spał od tygodnia, a może i dalej. Worki pod oczami idealnie wpasowywały się w całokształt chłopaka. Wyglądał dzięki nim jeszcze bardziej ponuro, niż gdyby jego twarz zdobił jedynie wielki siniak pod okiem. Ciemny fiolet delikatnie przechodził w szarość. 
Szłam za nim szybkim krokiem w kierunku wyjścia. Ani razu nie odwrócił się, żeby sprawdzić, czy jeszcze gdzieś tam z tyłu jestem. Szedł szybko z wysoko uniesioną głową, tak, jakby miał pewność, że będę za nim biegła jak mały ratlerek na smyczy. 
Za bardzo się  nie pomylił – faktycznie biegłam za nim jak pies. 
Chciałam mu wygarnąć wszystko to co mi zrobił, a potem odwrócić się na pięcie i zrobić najpiękniejszy lekceważący obrót, po czym przy owacjach na stojąco odejść, nawet nie oglądając się za siebie. Zasłużył na takie traktowanie. Mógł mówić o mnie źle, bo nie byłam święta, ale nie upadłam tak nisko, żeby leżeć nad ranem w piwnicy w towarzystwie kochanka. 
Otworzył drzwi i przytrzymał je ręką, tak żebym zdążyła się wślizgnąć (i zahaczyć łokciem o klamkę a potem syknąć z bólu). Wyprowadził nas na tył szpitala, a ja w locie zdążyłam narzucić na siebie kurtkę. Mimo tego, że była wczesna jesień, na zewnątrz panował straszny chłód a słonce przebijające się przez chmury prawdopodobnie było atrapą. Szurałam butami w kolorowych jesiennych liściach starając się nie zboczyć z drogi i trzymać się ścieżki prowadzącej na tyły szpitala. 
Na tyłach wielkiego budynku w którym przebywali chorzy i zmarnowani życiem obywatele Krakowa i okolic, znajdował się przepiękny park. Liście pozasypywały ścieżki wyłożone kostką brukową, krzewy jeszcze trzymały się jako tako, ale grządki z kwiatami już dawno wyzionęły ducha. Darek szedł główną alejką, bo po czym zgarną liście z ławki i zaprosił mnie gestem do zajęcia miejsca na zimnych deskach. 
Rozejrzałam się uważnie, czy aby na pewno ktoś zobaczy mój foch stulecia i czy od razu dostanę oklaski, czy może będę potrzebowała kilku chwil na zorganizowanie publiczności. 

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam z wyrzutem.
- Tomek powiedział, że cię tu znajdę. 
Założyłam ręce w geście obronnym. 

- Musimy wyjaśnić sobie kilka rzeczy – powiedział Darek.
Oparł łokcie na kolanach i złożył palce u dłoni. Nie patrzył na mnie, patrzył na swoje ręce. 

- Z pewnością – napuszyłam się jak paw. Usiadłam obok niego, jednak zachowałam bezpieczną odległość.

- Nie odbierasz ode mnie telefonów – zaczął. 
- I jeszcze jesteś zdziwiony? - zmarszczyłam brwi. 
Gdzie się podziały resztki honoru? Jak mógł mieć do mnie pretensje o niedobieranie telefonu, podczas gdy sam spędzał uroczy poranek w zapadłej piwnicy?! 

- Posłuchaj... Poszły ploty, że na imprezie ktoś dosypywał czegoś do drinków.
Niepewnie poprawiłam się na ławce i wyprostowałam plecy. Co złego to nie ja, poza tym, to nie był mój pomysł. 

- Ciężko stwierdzić co to było, bo policja nie była w stanie tego zbadać... Kiedy przyszli ja  nie wiedziałem, gdzie zniknęłaś... w ogóle pamiętam tyle, że ktoś mnie odepchnął, a ja zamachnąłem się na ślepo, ktoś przywalił mi w oko i straciłem przytomność. Potem obudziłem się w izbie wytrzeźwień ze sporym mandatem w kieszeni... Połowie udało się uciec, chciałem wiedzieć co dzieje się z tobą, gdzie byłaś...

- Jak możesz kłamać mi w żywe oczy? - zapytałam zrozpaczona. Gdzie przeprosiny na klęczkach, bukiet kwiatów i wielki transparent z tekstem romantycznej piosenki, który powieszę sobie w pokoju? 
- Ana, mówię ci prawdę i tylko prawdę i chce żebyś ty też ze mną była zupełnie szczera... 
Wiedziałam do czego zmierza i instynkt samozachowawczy kazał mi brać nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie. Chciałam się poderwać i wbiec do szpitala, albo gdziekolwiek byle jak najdalej od tej rozmowy. Wtedy Darek odłączył jedną dłoń od drugiej i położył ją na moim kolanie, co zdecydowanie nie ułatwiało mojej ucieczki. 
Przepadłam. 

- Powiedz mi, co robiłaś w Loli.
- Lepiej ty mi powiedz, co robiłeś w piwnicy z jakąś lafiryndą! -  wybuchnęłam. 
- W jakiej piwnicy? - zapytał zdezorientowany. 
Zachowywał się nad wyraz spokojnie, jakby ćwiczył tę rozmowę kilka razy. W mojej głowie panowały istne zamieszki i nie bardzo wiedziałam czy powinnam się popłakać czy może zacząć wrzeszczeć jak dzikus. Jak to w jakiej piwnicy?! W JEGO PIWNICY. 

- Nad ranem, po imprezie widziałam Cię w piwnicy – powiedziałam najwolniej jak potrafiłam, żeby zrozumiał każde słowo.
- Nie byłem w piwnicy od kilku miesięcy – odparł zupełnie bez sensu. 
- Kłamiesz. 
- Ana, przysięgam, nawet nie wiem którędy się schodzi do podziemi w tym bloku – jego ręka zacisnęła się  na moim kolanie, jakby to miało sprawić, że jego zeznania będą bardziej prawdopodobne. 
- Widziałam cię w piwnicy – powtórzyłam. - Leżałeś z jakąś dziewczyną za zrujnowaną ścianką działową. Nawet nie chcę wiedzieć co tam robiliście... 
Pokręciłam głową z niedowierzania. Co się dzieje, ja się pytam? Jak mógł kłamać mi w żywe oczy? Dlaczego nie przyznał się do błędu i nie przeprosił? Czy to, że oczekiwałam szczerości to było za dużo w tym momencie? 

- Jesteś pewna, że widziałaś tam  mnie? - zapytał.
- Były tam twoje buty. Białe trampki – dodałam. Spuściłam wzrok na jego stopy, dzisiaj też założył te przeklęte buty. 
Wtedy Darek zrobił coś dziwnego. Trzasną się w czoło całą dłonią, a potem syknął z bólu, bo najwyraźniej zahaczył o napuchniętą część twarzy. 

- To nie byłem ja – odparł. - Przysięgam ci, to nie byłem ja...
- Darek, widziałam te twoje cholerne buty i nie będziesz mi wmawiał tutaj, że ktoś jeszcze na tej imprezie miał na sobie takie same idiotyczne białe trampki!
- Nie rozumiesz – zaczął. - To były moje buty. Kiedy leżałem poturbowany w mieszkaniu zanim przyszła policja, Bola zapytał czy może pożyczyć buty bo na swoje wylał piwo. 
Zamrugałam ze zdziwienia. Wiatr porwał moje włosy i przez chwilę falowały za moimi plecami. Łyknęłam porządny chlust powietrza. Nie wiedziałam co miałam o tym myśleć. 
Oprócz tego, że Bola to najobrzydliwsza hiena jaką przyszło mi poznać. Nawet nigdy ze mną nie rozmawiał, a tak bardzo spodobało mu się uprzykrzanie mi życia. On nawet nie wie o moim istnieniu, a już zdążył mnie zmieszać z błotem! 

- Więc twoje buty miał na sobie Bola? - chciałam ułożyć w swojej głowie cały plan wydarzeń, żeby móc uwierzyć w jego historię.
- Najprawdopodobniej tak. Byłem w fatalnym stanie fizycznym, żeby dać sobie za to uciąć rękę. Musiał zdjąć moje buty i pójść do piwnicy... 
Kręciłam głową z niedowierzania. 

- Ana, jeśli mi nie wierzysz, mogę do niego zadzwonić i zapytać.
- Nie – odpowiedziałam odrobinę za szybko. Mieliśmy jeszcze przed sobą rozmowę o moim pobycie w najbardziej ekskluzywnym klubie w Krakowie w poszukiwaniu obcego faceta, a Bola zdecydowanie tego nie ułatwiał.

- Wierzysz mi? - zapytał z nadzieją. 
- Nie. 
Wstałam na baczność strzepując jego rękę z kolana. Lekko zaskoczony patrzył jak krążę po zasypanym liśćmi chodnikiem. Co miałam mu powiedzieć? „Bo wiesz, Darek, od kiedy w naszym związku nie dzieje się najlepiej a ty wybierasz swoich kolegów zamiast swojej dziewczyny to... kobiety mają swoje potrzeby, wiesz? I ja je zaspokajam.” 

Jak ostatnia desperatka idę do klubu w poszukiwaniu faceta, który był jedynie facetem z imprezy. Faceci z imprezy z definicji są jednorazową przygodą, więc co mi odbiło, ja się pytam? Jak mogłam uwierzyć w jego piękne słowa i zacząć sobie wyobrażać te wszystkie filmowe historie jakie nas czekają? 
Boże, upadlam tak nisko. 

- Świetnie, więc może powiesz mi co robiłaś w Loli?
Nie chciałam tego mówić, i naprawdę byłam skłonna wymyślić najokrutniejsze kłamstwo jakie świat widział, ale słowa wylały się ze mnie jak z wrzątek z kubka herbaty. Powiedziałam mu wszystko. 

- Ja naprawdę nie wiem jak to się stało, Darek – zakończyłam i opuściłam głowę nisko.
W odpowiedzi chłopak wstał z ławki i podszedł do mnie. Nie był ani zły, ani szczęśliwy. Tak obojętny, jak obojętne są sprzedawczynie w sklepie kiedy nie pytasz ich dziesięć tysięcy razy gdzie leży kakao o niskiej zawartości tłuszczu. Objął mnie rękami, a potem przytulił tak mocno, że aż straciłam oddech. 

- Przepraszam Ana, tak bardzo cie przepraszam...

Mój facet po raz pierwszy w życiu mnie przeprosił. Co najlepsze, przeprosił mnie za to, że go... zdradziłam. 

Bo tak, teraz już oficjalnie mogłam to przyznać. Zdradziłam go.  Dałam się omotać innemu facetowi, a mój własny mnie za to przepraszał. 

Świat stanął na głowie. 

3 komentarze:

  1. Nie chce juz Darka. No weź no niech sobie gdzieś wyjedzie. Na stałe. Na przykład do Kambodży :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Darek do Kambodzy, a Michalowi oddajcie jajka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Daj juz następny prosze:(

    OdpowiedzUsuń