niedziela, 4 stycznia 2015

Czy 27 października nigdy się nie skończy?

Tomek minął w drzwiach wejściowych nabuzowaną Karolę. Dziewczyna wpadła do pokoju cała purpurowa ze złości i nawet nie usłyszała, jak Tomek żegna się z nią wychodząc z mieszkania. Nie dopuszczała do siebie żadnych bodźców zewnętrznych, więc to, że Marysia na jej widok zwymiotowała do pudełka po butach nie zrobiło na niej większego wrażenia. 
Blondynka wychyliła się zza drzwi i sennym głosem powiedziała:
- Przepraszam! Naprawdę mam nadzieję, że niedługo to się skończy.
Zakryłam głowę poduszką i próbowałam spać dalej. Nie obchodziło mnie to czy mamy już poniedziałek, a ja przespałam całą niedzielę, czy może jest już na tyle późna pora, że wypadałoby się zerwać z łóżka, żeby wykorzystać ostatnie godziny weekendu. 
Ściślej rzecz biorąc miałam to w głębokim poważaniu. Jak  dla mnie, mogłabym spać przez kolejny tydzień i nie zrobiłoby mi to różnicy. 

- Jak mogłyście mi to zrobić?! - zawyła moja czarnowłosa przyjaciółka.
W dalszym ciągu miała na sobie koronkową sukienkę, ale zdjęła rajstopy, bo były dziurawe. Zsunęła z ramion męską kurtkę. Trzęsła się z zimna, bo koniec października nas nie rozpieszczał. 
- Dlaczego obudziłam się u Termita w pokoju? Czy wiecie, że on mieszka z gejem? POŁOŻYŁ MNIE DO ŁOŻKA SWOJEGO WSPÓŁLOKATORA, KTÓRY JEST GEJEM!
Życie Termita od początku było owiane jakąś wielką tajemnica, a  może my po prostu interesowałyśmy się nim na tyle, żeby przyjmować do wiadomości tylko niezbędne informacje. Nie miałyśmy zielonego pojęcia gdzie ten chłopak mieszka, tak samo jak nie wiedziałyśmy, że mieszka z gejem. Cokolwiek by to zmieniało.  
Niechętnie obróciłam się na plecy i zrzuciłam poduszkę z łóżka. Ciągle miałam na sobie wczorajsze ubranie i podejrzewałam, że mój makijaż przeprowadził się z twarzy na pościel. 

- Dlaczego wylądowałam u niego w mieszkaniu?! - zażądała odpowiedzi.
- Marysia, czy zechciałabyś wyjaśnić naszej przyjaciółce dlaczego wczorajsza noc przebiegła tak a nie inaczej? - zapytałam. 
Odpowiedziała mi cisza, więc Karola zastukała w drzwi do pokoju dziewczyny. 
- Poczekajcie chwilę – odpowiedziała. - Zaraz przyjdę.
- Boże, ile ona się musi nacierpieć... - Karola wykazała się odrobiną empatii współczując rzygającej przyjaciółce. 
Ja nie miałam na to siły. Ciągle byłam w proszku. Miałam wrażenie, że przez całą noc prześladował mnie obraz białych brudnych butów mojego chłopaka. Głupie trampki. Jakby nie mogło mnie prześladować nic innego. 
Podciągnęłam się na rękach w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Może Darek będzie próbował się jakoś wytłumaczyć? Po chwili zorientowałam się, że telefon ciągle jest w mojej kieszeni, a ja spodnie w dalszym ciągu mam na tyłku. Wydłubałam z zawiniętego materiału komórkę i sprawdziłam czy ktoś się do mnie nie dobija. 
Nikt, zupełnie nikt. Czego ja się spodziewałam? Że Darek zrozumie swój błąd i wczołga się po raz kolejny do mojego mieszkania? On nie był z tych, którzy rozumieli słowo „błąd” i już dawno stwierdzono u nich w słowniku lukę w miejscu, gdzie normalni ludzie trzymają „przepraszam”. 

Byłam taka naiwna. 
Marysia wyszła z pokoju z pogrążonymi oczami. Było mi jej szkoda, ale nie zamierzałam jej wyręczać w wyjaśnianiu Karoli dlaczego wczoraj stało się tak a nie inaczej. To był jej pomysł i ona brała za niego sto procent odpowiedzialności. 

- Może zrobimy owsiankę? - zapytała.
Starała się załagodzić sytuację, ale mimo dobrych chęci widziałam jak gula podchodzi jej do gardła na myśl o jakimkolwiek jedzeniu. 
- Wypchajcie się tą owsianką, chce wiedzieć wszystko teraz, natychmiast – powiedziała zezłoszczona. 
Nasz cudowny rytuał spożywania owsianki, która rozwiązywała wszystkie problemy tego świata został zmiażdżony obcasem Karoli i starty na proch. 
Maria usiadła na moim łóżku, złapała rąbek kołdry i zakryła nogi wystające spod koszuli nocnej. 
- Mówiłam ci, że zamierzam uśpić Michała, a potem go wykorzystać... zresztą sama dałaś mi tabletki nasenne – machnęła ręką, jakby uważała tą część historii za mniej ważną i zupełnie nieporywającą. - Po drodze napatoczyłaś się ty, byłaś zupełnie pijana i dodatkowo wypiłaś jedną z dwóch porcji płynu przeznaczonego dla Michała i przez połowę nocy targaliśmy cię za sobą zupełnie nieprzytomną. W końcu Termit się zlitował i zaniósł cię do domu bo my musiałyśmy jeszcze sprawdzić czy Michała na pewno zabrali do szpitala, a potem natknęłyśmy się w piwnicy na Darka i okazało się, że był tam z dziewczyną – powiedziała to wszystko na jednym tchu, aż opadła z wyczerpania. - I tą dziewczyną nie była Ana. 

- Tę część mogłaś sobie darować, już prawie o tym zapomniałam – burknęłam. 
Karola zdębiała. Patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami i nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Nie dziwiłam jej się, w końcu urwał jej się film z połowy imprezy a potem wylądowała w pokoju faceta, na którego była wściekła. Czyli siłą rzeczy to przez niego urwał jej się film, bo gdyby jej nie zdenerwował do tego stopnia, to Karola nie byłaby na dnie rozpaczy i nie wychyliłaby całej szklanki drinka z kawałkami cytryny oraz sproszkowaną tabletką nasenną.
- On naprawdę cię zdradził, Ana? - zapytała.
Nie zrozumiałam pytania, bo byłam skupiona na nieszczęściu jakie spotkało moją czarną przyjaciółkę. Gdyby to mnie facet wyprowadził z równowagi a potem zabrał do siebie do domu na noc i dodatkowo wpakował do łóżka swojego kumpla, który jest gejem, to też wparowałabym do mieszkania jak szalona i darła się na wszystko co chodzi i oddycha, jeśli nie wzięłabym się za rzucanie talerzami. 
- Tak, on naprawdę tam był – odpowiedziała za mnie Marysia. - Widziałyśmy jego obleśne, brudne buty.
- Tak mi przykro! - Karola rzuciła się w moją stronę z rozpostartymi ramionami. 
Najwyraźniej w jej świecie zdrada chłopaka, którego się wcześniej zdradziło (chociaż ciągle nikt nie powiedział tego na głos) była bardziej priorytetową sprawą niż uśpienie przez przyjaciółki na imprezie czy chociażby wykorzystanie faceta, żeby wmówić mu że to jego dziecko, a który potem trafi do szpitala przez czystą nieuwagę. 

- No dobrze – zaczęłam, niechętnie ściągając jej ramiona ze swoich. - A co z Termitem? Co on ci wczoraj zrobił?
- Nic o czym chciałabym gadać... na trzeźwo. 
Przypomniałam sobie jak próbowała nam powiedzieć o tym, co Termit zrobił, a potem po prostu zasnęła. 
- A co z Michałem? - zapytała.
Marysia zaczepiała paznokciami o moją pościel w celu rozładowania nerwów, jakie się w niej nagromadziły. To też nie był temat do omawia na trzeźwo, ale chyba nie miała wyjścia i musiała nam odpowiedzieć. 

- Czekam na telefon od jego rodziców. Nie mogę pierwsza się odezwać, bo to by było podejrzane. Mam nadzieję, że szpital powiadomi jego mamę, a ona mnie. 
I  miała rację. Gdybyśmy wparowały do szpitala we wczorajszym stroju i z nieświeżymi włosami w poszukiwaniu Michała Idealnego, mogłybyśmy wpakować się prosto w ręce policji albo po prostu narobić sobie kłopotów z zakładem psychiatrycznym.

- Dlaczego Michał jest w szpitalu?
- Właściwie to dzięki tobie... - zaczęłam. 
Wyłożyłam jej historię o tym jak uciekaliśmy przed policją, która wdarła się na imprezę. Kiedy o tym opowiadałam to fakt, że nie chcieliśmy zostać odesłani do rodziców był jakiś niepoważny względem tego co się wydarzyło. Wiecie, to że musieliśmy zostawić Michała i że zobaczyłam buty Darka i że Karola spała z gejem w jednym łóżku. Lepiej byśmy na tym wyszli, gdybyśmy oddali się w ręce stróża prawa a i taksówka do domu byłaby zupełnie darmowa. 
Tyle, że Karola była totalnie dumna z tego, że nie oddaliśmy jej prosto w ręce policjanta, bo stwierdziła, że jej matka wcisnęłaby ją do poprawczaka za takie zachowanie. 
- Ela by przecież oszalała, gdyby się dowiedziała, że w ogóle wyszłam na imprezę – mówiła. - Och, Maryśka, czy możesz w końcu odebrać ten cholerny telefon? 
Od dłuższego czasu jej komórka wibrowała na stole obok mojego łóżka. Marysia wpatrywała się w nią nieprzytomnie. Wzrok miała nieobecny, ale za to  jej paznokcie wbijały się w pościel coraz mocniej. Mogłam się spodziewać lada chwila pierza fruwającego po pokoju. 
- To pewnie ze szpitala – mruknęłam. - Odbierz.
Marysię zupełnie  sparaliżowało.
Czarnulka wydała z siebie długie westchnięcie, a potem sięgnęła po telefon. Maria nie poruszyła ciałem, tylko w dalszym ciągu wpatrywała się w pusta  powierzchnię na stole. Wcisnęła zieloną słuchawkę i powiedziała najmilszym głosem, jakby była w stanie z siebie w tamtej chwili wykrzesać.
- Halo? Dzień dobry.
Długo przytakiwała do telefonu, a potem popatrzyła na nas rozbawionym wzrokiem, a do słuchawki z pełną powagą i z udawanym zaskoczeniem powiedziała: 
- Słucham? Co się stało?! O Boże, zaraz tam będę. Wszystko będzie dobrze, pani... - nawet nie wiedziałyśmy jak mama Michała ma na nazwisko, bo przecież nie pani Idealna – proszę pani. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Do zobaczenia w szpitalu!
Po czym odłożyła słuchawkę.
-Należy się dziękuję i puszka fanty-  powiedziała rozbawiona.
- Przecież ja nie będę w stanie go okłamać! 
Maria gwałtownie zmieniła pozycję i opadła twarzą na poduszkę.  

- Za późno – burknęłam. - Trzeba się było zastanawiać zanim zmieszałam tabletki z jego drinkiem.
- Maria, to dla dobra twojego dziecka – dyplomatyczne wyjaśniła Karola. 
- Ale ja nie chcę tego dziecka! 
- To trzeba było nie wskakiwać do łóżka pierwszemu lepszemu... 
Czarnowłosa zganiła mnie wzrokiem i dodatkowo uniosła rękę dla lepszego efektu. 
- Zbieramy się, dziewczynki – powiedziała. - Musimy pojechać  do szpitala w nienagannym stanie i odegrać najlepszą scenkę rodzajową na jaką nas stać. Niech chociaż ten plan nam wypali do końca. 
Przyszła mama zapłakała, ale wstała z łóżka i skierowała się pod prysznic, żeby zmyć resztki porannych wymiocin ze swoich włosów. Sprawdziłam telefon i wyłączyłam go, a potem włączyłam na wypadek, gdyby coś się w nim popsuło i wiadomości nie dochodziły. 

Karola objęła mnie ramieniem, bo wiedziała, że to nie problem z siecią, tylko z moim sercem, które już nie kontaktowało, tylko dryfowało niemrawo gdzieś po moim ciele. To dlatego po policzku spłynęła mi jedna łza, a potem druga i trzecia. 
Była czwarta po południu, a Darek w dalszym ciągu się nie odezwał. 
Nie żebym była gotowa uwierzyć w historyjkę z cyklu: to przecież nie były moje buty. Chociaż... Sama już nie wiem. Może i byłam? 

1 komentarz: