środa, 14 stycznia 2015

27 października, późny wieczór

Byłam na granicy rozpaczy. Moja ręka chodziła od miski z popcornem do moich ust, a ja beznamiętnie przeżuwałam słoną przekąskę. Doszłam do wniosku, że to co innego zdradzić chłopaka (jeszcze nie powiedziałam tego na głos, więc to nie była zdrada),  a co innego przyłapać go na zdradzie. Mój wybryk przy tym co on mi zrobił to był tylko delikatny wyskok bez konsekwencji. Przecież nie zamierzałam nigdy więcej spotkać się z Maćkiem i podejrzewałam, że on już też dawno o mnie zapomniał. 
Co było bardzo smutne i tak dalej, ale nie mogłam rozpamiętywać tego w nieskończoność. 
Nie leżałam z nikim w piwnicy nad ranem, więc byłam po prostu święta. Durny, durny Darek. 
Co chwilę zerkałam na ekran telefonu, ale nikt ważny do mnie nie napisał. Jedyną osobą, która tego dnia dała jakiś znak życia (i sprawiła, że prawie wpadłam pod samochód potykając się o płytę chodnikową) był Termit. Wysłał mi wiadomość tekstową, a ja przekonana, że to Darek i jego wyrzuty sumienia, zupełnie się zapomniałam i prawie władowałam pod auto.

Czy Karola to jeszcze żyje? 

Nie miał prawa wiedzieć  co zdarzyło się po tym jak zabrał czarnulkę do domu. Nie zamierzałam się tym chwalić, a nawet jeśli to nie było okazji, żeby przytoczyć tą zabawną historyjkę przy spotkaniu towarzyskim. 

Żyje. 
Nie żebym jakoś specjalnie ubolewała nad tym, że dawno się nie widzieliśmy. Rekordowa impreza była taka nierzeczywista... Wydawało mi się, że to było dalej jak miesiąc temu. Raptem od kilku godzin byłam poza zasięgiem Termita i niespecjalnie spieszyło mi się do kolejnego spotkania. Miałam już powyżej uszu krzywo przyciętej brody, gadania o grach komputerowych, zbyt poważnego podejścia do szkoły i tego, że nie mógł się bez nas odnaleźć w towarzystwie. Zgrywał największego ważniaka, a jeśli przychodziło co do czego to uciekał w popłochu. I nieświadomie rozkochał w sobie biedną Karolę.  
Co ona w nim widziała? 

- Właściwie to czemu my oglądamy do dziadostwo? - zapytała Karola.
Była najbardziej wyluzowaną osobą w moim pokoju. Oglądałyśmy jakiś durny melodramat, który włączyła Marysia. Nie śmiałyśmy się z nią kłócić, bo po wydarzeniach z ostatnich kilkudziesięciu godzin dziewczyna miała mord w oczach. Jednak po godzinie patrzenia na nieszczęśliwie zakochanych w ekranie mojego laptopa chciało mi się płakać. I chyba nawet bardziej ze śmiechu. 

- Daj nam przeżyć żałobę i pozwól pogodzić się z losem – odburknęła blondynka. Włożyła sobie kolejną porcję popcornu do buzi.
- Po prostu powiedz sobie, że nic gorszego cię już nie spotka. No bo tak obiektywnie rzecz biorąc to gorzej być już nie może – odparła. 
- Może. Moi rodzice mogą dowiedzieć się o ciąży, a doskonale wiesz jakie mają podejście do rodzicielstwa w tym wieku... 
Mama Marysi i moja poznały się w szpitalu. Miały zalewie po 18 lat i musiały urodzić owoc swojej nieodpowiedzialności. Rodzice nam mówią, że nie mają nam tego za złe bo to nie nasza wina, ale że nasze życie mogło wyglądać zupełnie inaczej gdybyśmy jednak tak się nie pospieszyły. Rozumiecie, my. Nie nasi nieodpowiedzialni rodzice tylko ich dzieci. 

- I myślisz, że nie zorientują się, że jesteś w ciąży? Albo że już urodziłaś? - zakpiłam.
- Zamierzam zadziałać coś w tej kwestii... - wymijająco odparła. 
- A co ty możesz zadziałać? Możesz jedynie powiedzieć ojcu dziecka, że będzie ojcem, albo wmówić Michałowi, że to jego potomstwo. To jedyne co możesz zrobić – podsumowałam. 
- Mogę jeszcze oddać dziecko do adopcji. 
- Ale to i tak nie rozwiązuje problemu z rodzicami – zauważyła Karola. 
Marysia milczała przez długą chwilę co wydawało się podejrzane. 
- O nie, nie mów, że  chcesz usunąć dziecko.
- Nie chce usunąć dziecka, ale chcę... poronić. 
Popatrzyłyśmy na nią z szeroko otwartymi oczami. Poronić? Matki na całym świecie dbają o to, aby donosić ciążę i przypadkiem NIE PORONIĆ, a nasza przyjaciółka dążyła do tego, żeby jej dziecko urodziło się martwe! 

- Oszalałaś?! - wrzasnęłam.
- Gdyby to tobie waliło się na głowę całe życie to też brałabyś taką możliwość pod uwagę. 
- Zacznijmy od tego, że nie poszłabym z pierwszym lepszym facetem do łóżka, tylko dlatego, że jeszcze jestem dziewicą. 
- Oho – odezwała się Karola. 
Dziewczyna wyłączyła mdląco-romantyczny film i usiadła na łóżku. Dotychczas wszystkie praktycznie leżałyśmy na sobie, więc moje biodro odetchnęło z ulgą. 

- Ta rozmowa potrzebuje kilku procentów do towarzystwa – powiedziała Karola.
Marysia popatrzyła na mnie wzrokiem, który mówił, że  mam się odwalić od jej pomysłów bo to są ciągle jej pomysły i totalnie nie moja sprawa. Ale jak miałam nie wtrącać się w życie mojej najlepszej przyjaciółki? Właśnie od tego są najlepsi przyjaciele – przywalą ci, kiedy stwierdzą, że robisz głupotę swojego życia. 
Poszłam do kuchni za Karolą. Zastałam ją stojącą na stołku. Próbowała złapać równowagę na jednej nodze i starała się dosięgnąć czegoś na górnej kuchennej szafce. No tak, wszystkie po imprezowe resztki alkoholu i kilka  nienapoczętych butelek należących do Tomka w dalszym ciągu spokojnie  czekało na swoją kolej. Czarnulka złapała do ręki do połowy opróżnioną wódkę i podała mi do rąk. 
Starłam dłonią grubą warstwę kurzu przylegającego do butelki. 
- Czy to się nie przeterminowało? - zapytałam zaciekawiona. Butelka musiała pamiętać studenckie lata mojego wujka.
- To alkohol, głupia. Alkohol nie może się przeterminować. Poza tym, jeśli ma cię to uspokoić - mówiła – to wódka sama się odkazi, okay? 
Ta wersja nie była może najbardziej przekonywująca, ale trafiła do mnie na tyle, że nie drążyłam tematu. 
Karola złapała trzy szklanki i napój stojący na lodówce, zeskoczyła ze stołka i zaprowadziła nas do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi używając do tego stopy, bo w rękach trzymałam do połowy pełną butelkę wódki. 

-Ty – wskazała na Marysię, która przeglądała internet leżąc na brzuchu -  nieodpowiedzialna przyszła matko, dostajesz bezprocentowego drinka – powiedziała stawiając przed nami szklanki na niskiej ławie obok łóżka.
- Dajcie mi spokój – wysyczała przez zęby. 
Kolejne godziny spędziłyśmy na komentowaniu naszego smutnego życia. Marysia początkowo była spięta – na mnie i Karolę alkohol zadziałał natychmiastowo – ale później było już tylko lepiej. Podejrzewałam, że dolewała sobie do szklanki z napojem wódki, kiedy nie patrzyłyśmy. 
Stwierdziłyśmy, że jedyne co mogę zrobić to czekać na pierwszy ruch Darka. Jeśli sam powie mi o zdradzie to znaczy, że szczerze tego żałuje. Na pytanie, czy ja też powinnam przyznać się do niewielkiego epizodu z innym facetem w moim życiu, Karola zaczęła się zanosić śmiechem i uznała, że jestem tylko kobietą, a kobiety popełniają błędy. I lubią je powtarzać.  
Nie, żebym zamierzała brać pod uwagę powtórkę z imprezy na mieście. Ciągle czekałam, aż Maciek sam mnie znajdzie, a na to się nie zapowiadało. 
- Faceci są beznadziejnym gatunkiem – zaczęła pijana czarnulka. - Naprawdę, zastanawiające jest, że oni jeszcze żyją.
- Ale są niezbędni do rozmnażania, więc... 
Marysia siedziała z rozstawionymi nogami i kręciła w ręce szklanką z tym co zostało z jej drinka. 
- Ale zobaczcie – mówiąc to, czarnulka usiadła sobie na klęczkach naprzeciwko mnie. - Będę Dorianem, okay? A Ty będziesz mną – zaznaczyła. 
Karola odstawiła nasze drinki na stolik i poczekała aż także usiądę na kolanach. Odrobinę mnie to bawiło, bo kręciło mi się w głowie i nawet nie byłam do końca pewna, czy wiem czego naprawdę ode mnie oczekuje. Jak to, miałam być nią? Zaśmiałam się z własnego dowcipu. 
Dziewczyna przysunęła się bliżej. Tak, że stykałyśmy się kolanami. Położyła swoje dłonie na moim pasie i zaczęła nimi wędrować w górę moich pleców. Znowu się zaśmiałam, bo jej paznokcie łaskotały mnie w żebra. 

- Chcę cię pocałować – celowo  zmieniła głos, żeby brzmieć bardziej męsko. - Dasz mi się pocałować? - Teraz wróciła do swojego normalnego głosu. - Zrób maślane oczy i przytaknij.
Posłusznie przytaknęłam. Nie mogłam przestać się śmiać. Gdzieś za plecami słyszałam chichot Marysi. Nawet nie musiałam się oglądać do tyłu, byłam w stu procentach pewna, że dolewa sobie wódki do napoju jabłkowego.  
Karola przysunęła się jeszcze bliżej i nawet nie wiem kiedy znalazła się na tyle blisko, że czułam jej oddech na szyi. Wbiła się zębami w gładką skórę nad obojczykiem. Zadrżałam, a potem znowu zaczęłam się śmiać, bo sytuacja była po prostu komiczna. 
Już kiedyś całowałam się z dziewczyną. Marysia zaproponowała Karoli pomoc w małej lekcji całowania, kiedy dziewczyna była sfrustrowana tym, że jest stuprocentową, hm, dwustuprocentową dziewicą. Wypiłyśmy wtedy dużo ruskiego szampana i nawet nieźle bawiłyśmy się wymieniając bardziej i mniej namiętne pocałunki. Wydawało się to takie dziecinne i niewinne, ale już wtedy wiedziałam, że z całą pewnością pociągają mnie chłopcy. Byłam pewna swojej orientacji. Po prostu miałam jedną rzecz z listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią mniej. 
Teraz śmiałam się w głos z tego co Karola najlepszego wyrabia, bo wbijała mi się zębami w szyję.
- Jesteś strasznie pociągająca – mówiła, w dalszym ciągu udając mężczyznę.
Złapała mnie pod brodę, a ja poddałam się jej gładkim, kobiecym dłoniom. Rozchyliła moje usta, a potem wpiła się w nie, jakbym faktycznie była jej obiektem pożądania. 
Początkowo z czystej ciekawości oddawałam pocałunki, ale po minucie wydawało mi się to trochę dziwne. I niezręczne. Delikatnie próbowałam ją odsunąć, ale Karola nie dała się ruszyć w żadną stronę. Niby byłam pijana i podatna na wszystko to co działo się dookoła mnie, ale fakt, że moja przyjaciółka całuje mnie w taki a nie inny sposób był niepokojący. 
Była naprawdę przekonywująca, jeśli chciała wypaść jak nakręcony facet. 

- Od zawsze cię pragnąłem, Ana – powiedziała półszeptem, ale usłyszałam to nie tylko ja, ale i Marysia.
Słyszałam też jak wypluwa popcorn, który dopiero co wpakowała sobie do otwartej buzi. 
Wtedy Karola, jak gdyby nigdy nic odsunęła się i zabrała dłonie z moich pleców. Klęczałam teraz obok niej, a ona przybrała pozycję kwiatu lotosu. Smutno uśmiechnęła się pod nosem. 
- Dokładnie tak mi powiedział. Musiał mnie pomylić... z tobą.
Dotknęłam palcami swoich ust i nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam.
- To było genialne, dziewczyny! - Marysia przeżuła porcję słonych białych kulek i  dołączyła do naszej dwójki. Zarzuciła nam ręce na ramiona. - czemu ja na to wcześniej nie wpadłam?! Trzeba było od razu zostać lesbijką i wszystkie sprawy rozwiązałyby się same. Odlot! - była bardziej nakręcona niż my we dwie.
- Hm, Marysiu, nie sądzę, że to taki świetny pomysł...
- Zrobicie to jeszcze raz? - zapytała podekscytowana. 
- Ja chyba nie... 
Nie zdążyłam skończyć, bo Karola nachyliła się nade mną i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. Długi i delikatny jak motyle skrzydełka uderzające o skórę dłoni. Chciałam powiedzieć dziewczynom, że na mnie niekoniecznie mogą polegać w tej sprawie, ale Karola chwyciła mnie za kark i przysunęła do siebie. Pocałowała mnie raz jeszcze, a potem jak gdyby nigdy nic roześmiała się w głos. Jakbyśmy znowu bawiły się w głupie naiwne lekcje całowania i jak gdybyśmy miały po trzynaście lat a nie osiągnęły pełnoletność.  
Sięgnęłam po drinka i wypiłam go duszkiem. Karola nalała kolejną porcję wódki i zalała ją sokiem. Tym razem nie zapomniała o Marysi i do jej szklanki też trafiła pięćdziesiątka alkoholu. Wtedy jeszcze  nie zdawałyśmy sobie sprawy z konsekwencji jakie niesie za sobą spożywanie alkoholu przez przyszłą mamę, ale byłyśmy tak pijane, że nie zwracałyśmy uwagi na fakt, że Marysia jest w ciąży. 

- No to dziewczyny – zaczęła Karola. Puściła oczko w moja stronę. - Zerujemy!
I wychyliła całego drinka, a potem patrzyła na nas jak kończymy dopijać nasze porcje. 

Wódka lała się strumieniami. Kiedy skończyła nam się jedna butelka, Karola poszła po następną, ale była już w takim stanie, że spadła ze stołka, na który próbowała się wspiąć. Marysia pobiegła za nią, ale po drodze umarła ze śmiechu. Wtedy ze swojej kryjówki wyszedł Tomek i zapytał, czy znowu coś brałyśmy. 

- Drzecie się jak uciekinierki z psychiatryka – powiedział.
Marysia przybrała poważną pozycję, jakby jego słowa uraziły ją do szpiku kości. 
- Odrobinę szacunku – odparła.
Tomek roześmiał się, a potem podał rękę Karoli. Dziewczyna wspięła się po jego ramieniu, ale musiała oprzeć się o lodówkę, żeby nie upaść. Wujek sięgnął ręką po jedną z butelek i podał jej nienapoczęte martini, jedno z wielu w jego zbiorach. Karola skrzywiła się, kiedy niemal upadła z ciężarem w ręce, więc Tomek zabrał od niej alkohol i zaniósł do mojego pokoju. 
Przeciągnęłam się leniwie na łóżku. 
- Bardzo dziękujemy!
- Spoko, Frana-ana. Uczniowie mogą sobie na to pozwolić w niedzielny wieczór. Ale... mogłybyście się tak nie wydzierać – powiedział. Najwyraźniej zrobiło mu się przykro, że jego już ta zasada nie obowiązuje. 
- Spokojna głowa – rzuciła Karola, kiedy dowlokła się do pokoju podtrzymując wszystkiego co stało na jej drodze, włącznie z Marysią w progu. - Będziemy cichutko jak myszki. 
Tomek uniósł brwi i pogładził się po ciemnej czuprynie. Odwrócił się do nas plecami i niczym duży niedźwiedź oddalił się do swojej jaskini. Dopiero wtedy Marysia weszła do pokoju i rzuciła się na łóżko. 

Rozpłakała się jak małe dziecko. 

3 komentarze:

  1. OMG, czy Marysia jest w ciąży z Tomkiem? OMG! o.O

    OdpowiedzUsuń
  2. Po tej części mam takie samo wrażenie jak wy ;) Kiedy kolejna część?
    S,

    OdpowiedzUsuń