wtorek, 6 stycznia 2015

27 października, nadal

Dojechałyśmy linią 113 na Osiedle na Skarpie i rozejrzałyśmy się dookoła. Szpital, w którym leżał Michał znajdował się na lekkim podwyższeniu. Otaczały go wysokie, stare drzewa obleczone w kolorowe liście. Miałyśmy lekkiego stracha przed wejściem do środka. W końcu niewiele brakowało, a wysłałybyśmy chłopaka na tamten świat. Każda z nas miała coś na sumieniu, bo każda w jakiś sposób przyczyniła się do tego co się stało. 
Poczynając od Maryśki, która wpadła z innym facetem, przechodząc do mnie, bo to ja dosypałam sproszkowanego pyłu do drinka, a na Karoli kończąc. To dzięki niej Michał przywalił głową w podłogę. 
Jako pierwsza zrobiłam krok do przodu, pociągając za sobą stertę niezagrabionych jesiennych liści. Przez bramę przeszły dwie pielęgniarki w jasnych płaszczach i ojciec z zapłakanym dzieckiem na rękach. Droga była wolna, nie mogłyśmy stać wiecznie przed bramą i przepuszczać każdego kto zechce wejść bądź wyjść ze szpitala. 

- No nic. Po prostu to zrobię – powiedziała Marysia.
Karola poklepała ją po szarym płaszczu. 
- Załatw tę sprawę raz a porządnie.
Uśmiechnęłam się lekko mając nadzieję, że to może w jakiś sposób ją wesprze. 
- Chcesz, żebyśmy tam z tobą poszły? - chciała wiedzieć czarnulka.
Maria najpierw przytaknęła, potem pokręciła głową, znowu przytaknęła, aż w końcu zebrało jej się na płacz i musiałam ja popchnąć do przodu, żeby nabrała rozpędu i nie zastanawiała się nad tym czy powinna się rozryczeć czy też nie. 

- Po prostu idź – powiedziałam. - Powiedz mu, że przeżyliście wspaniałą noc, a potem powiedz, że nie mogłaś go znaleźć i całe szczęście, że zjawiła się policja...
- Zostaw to jej – szturchnęła mnie Karola. - Nie mieszaj jej w głowie. Ona wie co powinna powiedzieć. 
Obawiałam się, że Marysia naprawdę nie wiedziała co ma powiedzieć swojemu narzeczonemu. Powolnym krokiem skierowała się w stronę drzwi wejściowych i przekroczyła bramę. Nie odwracała się do nas przodem, żeby przypadkiem nie zmienić zdania. Skrzyżowałam palce obu dłoni, żeby jej się powiodło. 
Obserwowałyśmy jak drzwi szpitala otwierają się i wybiega z nich elegancka kobieta. Zatrzymała się przed Marysią i objęła ją ramieniem, a potem zaprowadziła do środka. Mogłyśmy zgadywać kim ona była. Wyglądała na matkę Michała Idealnego. 
Pani Idealna dokładnie zamknęła za  sobą drzwi, a my szybkim krokiem dobiegłyśmy do klamki. Nie było mowy o tym, żeby stracić Marysię z oczu. W jej obecnym stanie psychicznym była zdolna dokładnie do wszystkiego. 
Marysia z ręką pani Idealnej na ramieniu szła dziarskim krokiem przez korytarz główny szpitala Stefana Żeromskiego. Uśmiechała się smutno i cały czas rozglądała na boki. Przesiedziałyśmy kilka chwil na krzesłach przy recepcji a potem ruszyłyśmy za nimi. 

Na szczęście pokój Michała znajdował się w na tyle widocznym miejscu, że nie błądziłyśmy jakoś specjalnie długo, kiedy już traciłyśmy z oczu Marysię. Dobiegłyśmy do końca korytarza głównego i rozejrzałyśmy się na boki. Drzwi do jednego z pokoi były otwarte, więc wychyliłam szyję i w duchu pogratulowałam sobie przeczucia. Stałyśmy pod pokojem narzeczonego naszej przyjaciółki. 

- Wszyscy jesteśmy dobrej myśli – usłyszałam kobiecy głos. - jesteśmy przekonani, że bóg nie bez powodu zesłał na Michała takie doświadczenie.
- Oczywiście, też tak sądzę – odparła pielęgniarka. Widać było, że wyjątkowo się spieszyła, bo co chwile wyglądała na korytarz, ale nie chciała być niegrzeczna i posłusznie odpowiadała na pytania. 
- Modlimy się wszyscy za naszą pociechę – kontynuowała kobieta. - Może pani dołączyć, jeśli ma pani ochotę. 
- Nie wydaje mi się, żebym miała na to czas – starsza kobieta uniosła kąciki warg w lekkim uśmiechu. - Naprawdę, bardzo bym chciała, ale niestety... 
Tyle, że mama Michała Idealnego nie do końca zrozumiała to co pielęgniarka chciała powiedzieć, bo zaciągnęła ją do środka i zamknęła za nią drzwi. Przez niewielkie obdarte z farby okno do pokoju chłopaka widziałyśmy jak każe jej klękać przed łóżkiem. Obok niej stała Marysia. Poczuła się odrobinę niezręcznie, rozejrzała się dookoła, ale poszła w ślad za nimi i też klęknęła. 
Michał był nieprzytomny i miał zabandażowaną głowę, a jego serce było podpięte do tych wszystkich maszyn, które sprawdzają czy żyjesz, a jak już ledwo zipiesz to dają o tym znać wszystkim dookoła, więc właściwie i tak możesz spalić się ze wstydu. Ktoś zmył z jego ciała szminkę w kolorze fuksji i zdjął majtki z szyi. Jaka szkoda. Tak ładnie dokumentowały zdarzenia ostatniej nocy. 
Nie zapowiadało się na to, żeby towarzystwo szybko skończyło odmawiać modlitwę, dlatego przeszłyśmy kawałek dalej i usiadłyśmy pod sterylnie białą ścianą. Wyciągnęłam powoli rozładowujący się telefon i ze smutkiem wykręciłam numer do Darka. 

- Nie dzwoń do niego – upomniała mnie Karola.
Ale ja już miałam trzy sygnały za sobą i z niecierpliwością czekałam, aż odbierze telefon, żeby wygarnąć mu te cholerne trampki w piwnicy o czwartej nad ranem obok czerwonych szpilek jakiejś lafiryndy. 
I tak nie odebrał. 

- Przestań się do niego odzywać. Pokazujesz facetowi, że jesteś na każde jego zawołanie.
- Łatwo ci powiedzieć – wzruszyłam ramionami. 
- Ana, zaufaj mi. Jeśli wyjdziesz wystarczająco daleko poza pole widzenia psa, on zacznie cię szukać. Potem zwykle dochodzisz do wniosku, że właściwie nie masz już po co do nie go wracać, ale... 
- Nie mów tak – ucięłam. 
Robiło mi się gorąco na myśl o tym, że mogłabym rozstać się z Darkiem i jednocześnie ściskało mnie w żołądku, kiedy wracałam myślami do ostatniej nocy. Było jeszcze grzej, kiedy przypominałam sobie, że sama nie jestem święta. 

- Hm, a co ty na to, żebyśmy rozładowały się na jakiejś porządnej imprezie? - zapytała z uśmiechem. Jej jasne oczy zaświeciły się.
- Mało ci imprez? Kto jak kto, ale ty powinnaś mieć ich powyżej uszu... 
- Potrzebuję wyrzucić z mojej głowy Doriana. 
Dziewczyna złapała mnie za dłoń i spojrzała prosto w oczy. 
- A ty potrzebujesz przestać myśleć o tym skończonym kretynie.
- Och, jasne, ale... Dopiero co wyszłyśmy bez szwanku z ostatnich kłopotów, a ty już chcesz pakować nas w następne. 
- Ana, my tylko pójdziemy potańczyć. Żadnych rzygających dziewczyn w męskich łazienkach, żadnych tabletek nasennych, ani słowa o przystojnych chłopakach z dyskoteki i zero telefonów do facetów niewartych naszego zainteresowania. Poza tym, w niedzielę jest mało ludzi i tanie piwo. Cały świat jest za tym, żebyśmy poszły się pobawić! 
- A co z Maryśką? 
Zerkałam co jakiś czas w stronę pokoju Michała, ale  drzwi w dalszym ciągu były zamknięte. 

- Podejrzewam, że będzie wolała trzymać się z dala od tego typu rzeczy, przynajmniej przez następne miesiące...
Ciąża Marysi w dalszym ciągu była tematem tabu. Dziewczyna nie chciała nas wprowadzić w to, kiedy TO się stało i kto jest ojcem jej dziecka. Brakowało nam pomysłów, żeby zgadywać. Przerzuciłyśmy już chyba wszystkie znane nam nazwiska – włącznie z dostawcą pizzy i listonoszem. Musiałyśmy na wstępie wykreślić wykładowców, bo zwykle byłam gdzieś w pobliżu, jeśli miała z którymś styczność i nie zauważyłam żadnych niepokojących sygnałów. 

- Na pewno zrozumie, że musimy się zresetować.
Karola miała momenty w swoim życiu, że zachowywała się jak dorosła kobieta, a czasem miałam wrażenie, że ten rok różnicy między nami to prawdziwa przepaść. Jak kobieta będąca w niechcianej ciąży miałaby zrozumieć dwie rozwrzeszczane laski szykujące się na kolejną imprezę? 
- Powinnyśmy spędzić z nią trochę czasu, nie uważasz?
- Przecież nie weźmiemy jej ze sobą, znowu zrobiłaby przedstawienie, a tym razem Michał po nią nie podjedzie... 
- Halo – postukałam Karolę palcem w czoło. - Nie na imprezie. Powinnyśmy ją wspierać w domu. Gdziekolwiek byle nie na imprezie. 
Wtem drzwi do pokoju Michała otworzyły się i na korytarz wyszła zniecierpliwiona pielęgniarka. Za nią na wysokich obcasach stawiając drobne kroczki spieszyła mama Michała. Głośno przełknęłam ślinę. To był ten czas, kiedy Marysia miała powiedzieć swojemu narzeczonemu, że mieli za  sobą  upojną noc. 
O nie, co do tego nie zmieniłam zdania. W dalszym ciągu uważałam, że gdyby powiedziała prawdę swojemu chłopakowi to wyszłaby na tym lepiej niż okłamując cały świat. 
Dwie minuty później zza drzwi wyszła skulona Marysia. Nie płakała. Była raczej przerażona tym co zrobiła. Wyciągnęła szyję, a jej blond włosy rozsypały się na ramionach. 
- Tutaj – powiedziałam głośnym szeptem.
Marysia szybkim krokiem dołączyła do nas i oparła się o ścianę. Z cichym westchnieniem zsunęła się w dół, aż w końcu usiadła obok mnie podciągając kolana. 
- Przysięgam, że odwrócę się od kościoła – oznajmiła. - Jego matka jest jeszcze bardziej porąbana na punkcie religii niż on sam. Kazała wezwać egzorcystę, żeby wygonić z niego siły nieczyste, ale pielęgniarka nie dała się na to namówić. To znaczy, mam nadzieję, że się nie dała, bo ta kobieta nie odstępuje jej na krok, więc jeszcze wszystko może się zmienić...
- No dobrze, ale powiedziałaś mu? - chciała wiedzieć Karola. 
Maria oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy. 

- Sama nie wierzę, że to zrobiłam. Michał ma rozwaloną głowę i muszą sprawdzić czy przypadkiem nie ma lekkiego wstrząsu mózgu... 
Odczekałyśmy bezpieczne trzydzieści sekund, zanim nacisnęłyśmy ją, żeby powiedziała nam więcej szczegółów. 

- Powiedziałam mu, że spędziliśmy razem cudowną noc i, że sama jestem pod wrażeniem, że wykazywał jakiekolwiek chęci...
- No i? 
- I że było cudownie. A potem gdzieś zniknął i nie mogłam go znaleźć i całe szczęście, że znalazła go policja, bo zamartwiałam się na śmierć... 
Marysia westchnęła. 

- Jestem obrzydliwą kłamczuchą. Wiecie jak zareagował? Nie mógł uwierzyć, że był na tyle pijany żeby zgodzić się na seks ze mną. Jeszcze nie pobierali mu krwi, więc nie musiałam się tłumaczyć o co chodziło z tą tabletką... Wszyscy założyli, że po prostu był pijany. Jego matka nie może uwierzyć, że wziął samochód i pił na imprezie. Powiedziałam, że to ja miałam prowadzić.
Co było już pierwszą rzeczą do jakiej można się było przyczepić, bo Marysia nienawidziła prowadzić i prawo jazdy zrobiła tylko po to, żeby ojciec nie musiał się wstydzić w pracy, że jego dziecko jest niemobilne. 
- Michał powiedział, że musi to wszystko przemyśleć. Że źle się z tym czuje. Przysięgam, kiedy powiem mu, że jestem w ciąży to on tego nie wytrzyma psychicznie.
Nie zdążyłam skomentować prostackiego zachowania narzeczonego mojej przyjaciółki (jak chłopak mógł się czuć nieswojo po uprawianiu miłości z kobietą swojego życia? Kiedy przyprowadza się orkiestrę grającą My heart will go on na własne zaręczyny, NIE MOŻNA CZUĆ SIĘ BARDZIEJ NIESWOJO niż właśnie w tym momencie), bo sprzątaczka kazała nam sobie pójść pod groźbą poinformowania dyrekcji o naszej obecności w budynku szpitalnym po godzinach odwiedzin. 

8 komentarzy:

  1. Kochana, Marysia mnie odrobinę...przeraża :D trochę taki potworek w spódnicy :D a najbardziej śmieszy mnie Darek :D nie wiem czemu, ale we wszystkich serialach jest jakiś powalony Darek, właśnie typ podobny do tego, czyli po prostu idiota xD no, ewentualnie czasem Jacek. W życiu chyba nie umówię się z żadnym Darkiem haha :D Pozdrawiam Cię serdecznie Nadine! Buziaki, Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze Laska czytam Twoją powieść od początku i mimo, że na początku wydawała mi się mdła to teraz jestem nią zachwycona ;)
    Czekam na dalsze odcinki, i mam nadzieje, że kiedyś wydasz ją w całości . Życzę Ci tego najbardziej ;)
    Pozdrawiam.
    S;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)

      Chociaż wydać wolałabym coś bardziej ambitnego niż NO ;)

      Usuń
  3. Widzę pewną nieścisłość:
    1 odcinek: "Udało mi się zrobić rzecz niemożliwą – namówić rodziców na to, żeby ich jedyna córeczka rozpoczęła dorosłe życie wraz z rozpoczęciem szkoły średniej"
    ten odcinek: "Musiałyśmy na wstępie wykreślić wykładowców"

    Czy pisałaś tą powieść z zamiarem opisania przygód młodych studentek?? :)
    Powiem Ci, że byłoby wiarygodniej ze studentkami...

    Ale sama powieść fajna - śledzę nowe wpisy na bieżąco! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awwwww, znowu przeoczyłam. :)
      Tak, początkowo dziewczyny były studentkami. Ale doszłam do wniosku, że są jeszcze strasznie głupiutkie, stąd spadek do liceum.
      Niestety już nie widzę błędów... :)

      Usuń
  4. Ciekawe:)
    Szkoda, że u mnie tak kiepsko z weną twórczą, kreatywnością itd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam każdy kolejny odcinek i mi smutno bo... juz tydzień nic nie było :( wiem z BMBM, że teraz masz dużo na głowie w związku z Nową Osóbką ale mam nadzieje, że NO będzie kontynuowane :)

    OdpowiedzUsuń