O Boże.
Nie mogłam w to uwierzyć. Przysięgam, siedziałam z rozdziawioną buzią i gapiłam się na blondynkę, która chowała twarz w poduszkach i wypłakiwała oczy.
Wszystko było bardziej prawdopodobne niż informacja, którą próbowała nam wcisnąć Maryśka. Byłam w stanie uwierzyć w to, że moja matka ma kochanka, że Darek tak naprawdę nigdy mnie nie zdradził i, że tak w ogóle to jestem adoptowana, bo ojciec jest bezpłodny. Gdyby dotarła do mnie informacja, że biologiczni rodzice próbowali mnie wcisnąć obcym na pchlim targu – byłabym skłonna w to uwierzyć.
I jeszcze gdyby ojciec powiedział, że długo wahali się czy wziąć mnie czy psa, ale pies za głośno szczekał to i tak bym się na to nabrała. I jeszcze na to, że moje imię to dowcip stulecia i wróżka do której chodziła moja matka właśnie tak kazała nazwać swoje dziecko.
WSZYSTKO było bardziej prawdopodobne, wszystko.
Ale nie to, że Maryśka przespała się...
To naprawdę nie przechodzi mi przez gardło.
Że Maryśka przespała się z moim wujkiem.
Z bratem mojego ojca. Z tym kolesiem, co mieszka za ścianą i nie jest pewny tak do końca czy jeszcze żyje. Facet, który zamawia chińszczyznę po to, żeby odleżała swoje pod łóżkiem i który śpiewa Rickiego Martina, kiedy myśli że go nie słychać. Przespała się z facetem o siedem lat starszym od niej. Żeby on chociaż był przystojny.
Od zawsze patrzyłyśmy na niego z lekką odrazą, kiedy zostawiał po goleniu milion włosów na umywalce, a jego broda ciągle wyglądała tak samo. I kiedy zamawiał pizzę pięć razy w tygodniu i ginęły nam wszystkie noże kuchenne też nie byłyśmy w stanie spojrzeć na niego jak na faceta. Tomek nie był facetem. Był po prostu moim wujkiem. Członkiem rodziny, który nigdy nie miał kobiety i zastanawiał się dlaczego jeszcze żadna laska nie stoi pod drzwiami naszego mieszkania i nie błaga o randkę.
Jak człowiek, który czeka aż naczynia ze zlewu same wejdą mu do pokoju zanim się za nie weźmie, może spłodzić dziecko mojej przyjaciółce? Jak, ja się pytam, jakim cudem? Czy Marysia była odurzona jakimiś lekami czy TAK BARDZO SFRUSTROWANA, żeby przespać się z ostatnim facetem na ziemi z którym chciałaby się przespać każda kobieta, ale dopiero w momencie, kiedy wyginie cały męski ród?
Cholera jasna, przecież to okropne.
- Poczekaj, bo nie wiem czy do końca zrozumiałam... - zaczęła Karola.
Niby była pijana i słaniała się na nogach, ale najwyraźniej ostatnia informacja jaką spuściła na nas Marysia skutecznie ją otrzeźwiła.
-Tomek jest ojcem?
- Ciii – jęknęła w odpowiedzi. Wystawiła głowę zza poduszki.
Złapałam butelkę z resztką Martini i pociągnęłam z gwinta porządny łyk. Ciepło rozlało się po moim ciele. Nie mogłam trawić tej informacji bez pomocy procentów.
- Boże, jak do tego doszło? - zapytałam, chociaż nie byłam pewna czy chciałabym znać odpowiedź.
- Przyjechałam przed szkołą na zakupy...
Zaczęła. Trzęsła się z zimna albo ze strachu i z trudem dobierała kolejne słowa.
- … Tomek miał akurat wolny wieczór i zapytał, czy nie mam ochoty napić się wina, które ostatnio dostał...
Zupełnie mnie sparaliżowało.
-… a ja prawdę mówiąc bardzo się nudziłam i powiedziałam, jasne, chętnie się napiję. I procenty rozwiązały mi język, bo poskarżyłam się na Michała i na to, że nie chce się ze mną kochać, chociaż robiłam już wszystkie możliwe podchody w tym kierunku...
Karola wyszarpnęła mi butelkę z reki i upiła sporą ilość alkoholu.
- Tomek zapytał jak może pomóc, a ja mu na to...
- Nie chcę tego wiedzieć! - przerwałam. - To ponad moje nerwy.
- W każdym razie – pospieszyła z wyjaśnieniami. - Wyszło jak wyszło i przespaliśmy się ze sobą... - Nawet nie wiecie jak bardzo ciążyło mi to na duszy...
- Seks seksem, ale jak do jasnej anielki mogłaś dopuścić do tego, żeby zajść w ciążę?! - krzyknęłam odrobinę za głośno.
- Czy możesz zadawać pytania trochę ciszej? Ten temat już i tak jest wystarczająco ciężki, żeby jeszcze kopać mnie w pozycji leżącej – syknęła.
Karola dopiła Martini i z głuchym dźwiękiem odłożyła butelkę na stolik. Szklanka Marysi z resztką słabego drinka zakołysała się.
- Tomek zapytał, czy łykam tabletki, a ja mu na to, że tak.
- Ty nie łykasz tabletek – zauważyłam.
- I tu jest problem. Owszem, mam tabletki, bo mama nie puściłaby mnie na studia bez stu procentowej pewności, że nie zmarnuję sobie życia zupełnie jak ona, ale... - Marysia popatrzyła na nas zawstydzona. - Nie zawsze pamiętam, żeby je łykać. - Zmarszczyła czoło i ułożyła buzię w ciup, jakby jej skrucha miała cokolwiek zmienić.
- Maria Andruszek, zostajesz ochrzczona najbardziej idiotyczną blondynką wszech czasów – podsumowała całe zdarzenie Karola.
- Dowód rzeczowy już mam – blondynka położyła dłoń na swoim brzuchu i skrzywiła się, jakby właśnie przypomniała sobie, że ma zostać matką.
Mi robiło się niedobrze na samą myśl, że mogłabym zobaczyć Tomka nago, a co dopiero uprawiać z nim miłość. Miałam nieprzyjemne dreszcze na całym ciele i obiad podchodził mi do gardła.
- I co on na to? - chciała wiedzieć Karola.
- Tomek? Nic nie wie i już zadbam o to, żeby się nie dowiedział.
- Ale on ma prawo wiedzieć, że zostanie ojcem – powiedziałam zupełnie serio.
- Nie zostanie. Zadbam o to, żeby nigdy nie został... Z resztą mi też nie pieszy się do macierzyństwa.
Popatrzyłyśmy na nią z mieszanką zaciekawienia i przerażenia w oczach. O czym ona mówiła? Jak to, nie spieszy jej się do macierzyństwa? Już było za późno, żeby cokolwiek odwołać albo zgłosić reklamację.
W pewnym momencie Karola odkryła sens tych słów, bo zakryła usta rękami i wytrzeszczyła oczy.
- Maryśka, nawet tak nie mów. To totalnie potworne! Nie możesz poronić na własne życzenie, to nieetyczne.
Miało się wrażenie, że Karola zupełnie wytrzeźwiała i poszukuje wzrokiem kolejnej butelki wysokoprocentowego alkoholu.
- Nie zamierzam zepsuć sobie młodości tym... tym... bachorem.
Zaprotestowałam. Dziecko w naszym wieku to nie był znowu taki koniec świata. Gdyby pięć lat wcześniej wpadła na pomysł, że chce stracić dziewictwo z pierwszym lepszym facetem to można by się było zastanawiać, czy dziecko zepsuje jej życie. Teraz miałyśmy skończone osiemnaście lat, byłyśmy o krok od zdobycia wykształcenia średniego i właściwie już mogłybyśmy czuć się w jakimś procencie dorosłe. A przynajmniej nasze matki i babki właśnie tak by się czuły.
W naszym wieku życie bez męża oznaczało staropanieństwo jeszcze trzydzieści lat temu. A kiedy nie miało się dzieci to było się po prostu bezpłodnym.
Dziecko nie rujnowało życia dorosłej dziewczynie, no dajcie spokój.
Ale Marysia miała czerwone płomienie w oczach i widać było, że już postanowiła. Tak samo jak dałam się wciągnąć we wrabianie jej narzeczonego w ojcostwo, tak zapewne nie będę miała wyjścia i będę musiała działać na jej warunkach i tym razem.
Zero asertywności we krwi rodu Pertysów.
- Jak w ogóle możesz tak mówić? - Karola zrobiła się naprawdę zła.
- Sama nie mówisz lepiej o swoim rodzeństwie.
- Bo to jest RODZEŃSTWO. Rodzeństwo jest po to aby uprzykrzać życie. Gdybym miała mieć dziecko to nigdy w życiu nie przeszło by mi to słowo przez gardło.
- Całe szczęście, że nie masz. I że ja też nie będę miała.
Czarnulka przewróciła oczami. Wiedziała, że to po prosto czcze gadanie jej starszej przyjaciółki, która dolała do swojej szklanki kilka kropel czystej wódki. Nie mogła tak myśleć o tym, co siedziało jej pod sercem. Tak się po prostu nie robi.
- Powiedz Tomkowi – powiedziałam.
- Nie powiem.
Marysia zachowywała się jak nastolatka, a nie jak dorosła kobieta.
- Tomek ma prawo wiedzieć, że będzie ojcem.
- Och, znowu zaczynamy to samo? Nie będzie ojcem. Już to mówiłam – dziewczyna rozsiadła się wygodnie na łóżku i wyciągnęła nogi. Głowę oparła o zimną ścianę.
- A co z Michałem? Jemu powiesz, że będzie ojcem? - prychnęłam.
- Na razie nie. Jeśli nie uda mi się pozbyć... tego czegoś, to się dowie.
- Ja naprawdę nie wiem co jej odbiło – zaczęła spanikowana Karola. - Przecież to ona jest święta w tym trójkącie – wskazała rękami naszą trójkę – i to ona umawiała się z przyszłym księdzem. Co się stało? - skierowała pytanie w moją stronę.
- Ja tu jestem i wszystko słyszę – odparła niechętnie.
- Przejdzie jej – wzruszyłam ramionami.
Miałam taką nadzieję, ale nie byłam tego w stu procentach pewna. Marysia miała to do siebie, że nie brała życia na poważnie i działała pod wpływem impulsu, żeby potem dowiedzieć się, że jest w ciąży z moim wujkiem.
W dalszym ciągu robiło mi się niedobrze na samą myśl.
- Jeśli nie zmieni zdania, same powiemy Tomkowi – zaczęłam spokojnie, rozciągając wyrazy w nieskończoność, żeby Marysia zrozumiała każde słowo. - On już jej przetłumaczy. Chyba.
- Świetnie – podłapała Karola. - Tomek dowie się o wszystkim i przypilnuje, żebyś nie zrobiła głupot.
- Ja już zrobiłam głupotę! - uniosła się. - I to dzięki niemu!
- Przymknij jadaczkę, bo jeszcze nas usłyszy i z naszej groźby nic nie zostanie – warknęłam. Przycisnęłam dłoń do ust Maryśki.
Przez resztą nocy kłóciłyśmy się o to, czy musimy brnąć dalej w to bagno. Byłam zdania, że wszyscy by na tym skorzystali, gdyby Maryśka zostawiła w spokoju Michała, powiedziała Tomkowi, że będzie ojcem, a potem... oddała dziecko do adopcji. Cokolwiek, byle nie narażała jego zdrowia albo życia. Do jasnej cholery, ona miała być matką! Jak można było być tak nieodpowiedzialnym człowiekiem i nosić pod sercem nowe życie? Nawet, jeśli to owoc zwyczajnej pomyłki mojej przyjaciółki i członka mojej rodziny.
JEZUSMARIA, to dziecko będzie moją rodziną. Praktycznie bratanicą. Albo bratankiem. Albo kimś tam jeszcze, kim jest kuzynka dla dziecka swojego kuzyna. To już nie było tylko i wyłącznie dziecko Maryśki i wspomnienie jej młodzieńczych błędów. To był kolejny członek rodziny rodu Pertysów. Tego najmniej asertywnego rodu we wszechświecie.
Nie mogłam pozwolić na to, żeby stała mu się krzywda.
Płakałyśmy we trzy do wschodu słońca, a potem usnęłyśmy objęte na moim łóżku. Popcorn pokruszył się pod naszym ciężarem, a puste butelki i szklanki walały się po podłodze pozwalając ostatnim kroplom wsiąknąć w dywan.
Co w zupełności tłumaczyło jego nieciekawy zapach.
Mama nie puściłaby Marysi na studia... to już nie jest w liceum? ;)
OdpowiedzUsuńNadine już tłumaczyła, że w pierwotnej wersji dziewczyny były starsze i studiowały, ale postanowiła je trochę odmłodzić, więc stąd wynikają te niewielkie nieścisłości :)
UsuńNest
Wiedziaaaałam!
OdpowiedzUsuń