środa, 26 sierpnia 2015

Najdłuższy 18 listopada w moim życiu

Przez długą chwilę patrzyliśmy na siebie stojąc w odległości jednego metra. Tomek chyba odpuścił, przesunął się na bok i ukradkiem zerkał na to co zamierzamy zrobić. 

Darek uniósł kąciki ust w ledwo widocznym uśmiechu. Przekrzywiłam głowę, żeby stwierdzić co to miało na celu, ale nie mogłam określić czy zamierza płakać i nie dać mi odejść czy po prostu powiedzieć „żegnaj”. Chłopcy w trakcie rozstań są kompletną porażką, nawet nie wiesz co masz sobie o nich myśleć, a oni ci tego nie ułatwiają. 

- Zrozum mnie... - zaczęłam.  
I wtedy stało się  coś dziwnego. Chłopak podszedł i złapał mnie za zmarznięte ręce. Przez chwilę trzymał je w swoich i kreślił delikatne kółka kciukami po wewnętrznych stronach moich dłoni. Wstrzymałam oddech. 

Męskie ręce przesunęły się po moich rękach w górę, aż w końcu Darek trzymał mnie za ramiona. Patrzyliśmy sobie w oczy. Wiedziałam do czego zmierza. Chciał mnie pocałować. Na pożegnanie. Ostatni raz. 

Byłam dyplomatycznym mistrzem skoro udało mi się nie dopuścić do prawdziwej wojny z powodu zerwania. 

Nasze usta delikatnie się zetknęły. Odwzajemniłam pocałunek i miałam nadzieję, że mój gest mówi sam za siebie. „Dziękuję za ten czas spędzony razem, bla, bla, bla, szkoda że się skończyło, ale każdy idzie w swoja stronę i właściwie to chyba moglibyśmy być przyjaciółmi, może już byś przestał mnie całować? Nic więcej nie mam ci do powiedzenia, żegnaj, Darek.”
Jego dłonie powędrowały od ramion do mojej szyi i delikatnie smyrały zmarzniętą skórę. 
Byłam naprawdę wyluzowana. O ile wyluzowany może być ktoś, kto właśnie łamie serce swojemu chłopakowi. Jak na tą chwilę, byłam zupełnie zrelaksowana i spokojna. Prawie pewna, że wszystko skończy się tak jak na filmach. Wiecie, wszyscy złapiemy się za ręce i będziemy tańczyć do We go together z musicalu Grease. 

Nie przewidziałam tylko tego, że Darek może być mniej zrelaksowany ode mnie. Jego dłonie powędrowały do mojej twarzy i w jednej sekundzie zacisnęły się na mojej szczęce. Zaniemówiłam.
Spięłam się jak wystraszony lemur i wytrzeszczyłam oczy z bólu i przerażenia. Darek nie patrzył na mnie jak szczeniak. Tym razem to był Bulterier i miał gdzieś, że jestem pokojowo nastawiona. 

- Nie możesz mnie zostawić – stwierdził. Jego palce zakleszczały się coraz mocniej. Czułam krótkie paznokcie wbijane w policzki.
Gdybym mogła przekrzywić głowę na bok to z pewnością zobaczyłabym niemniej przerażonego ode mnie Tomka. I pewnie nie byłabym zaskoczona tym co stało się ułamek sekundy później. 
Darek wpatrywał się prosto w moje oczy. Nie rozluźniał uścisku. Nie wiem czego on się spodziewał, że zacznę gadać jak najęta, kiedy zacznie łamać mi kości żuchwy? Ledwo mogłam przełykać ślinę i musiałam wysilać się nad oddechem, a on patrzył na mnie tak jakby spodziewał się przyjaznej rozmowy. 

A potem coś walnęło go w głowę. Chłopak osunął się na ziemię a obok niego ja upadłam z hukiem na kolana. Próbowałam rozmasować szczękę bo miałam wrażenie, że moje kości są zmiażdżone i jednocześnie próbowałam stwierdzić co właśnie się wydarzyło. 

Przecież Tomek nie mógł przyłożyć mu pizzą. 

- Facetów jednak trzeba trzymać na łańcuchu. Przy budzie – usłyszałam kobiecy głos. 
Popatrzyłam na prawo i zobaczyłam niewysoką drobną kobietę o czarnych włosach. Co do jasnej anielki mama Karoli robiła pod blokiem z patelnią w ręku? 
Ciężko mi było stwierdzić czy byłam zszokowana i uroiła mi się ta patelnia, czy faktycznie ta kobieta właśnie przywaliła żeliwnym naczyniem w głowę mojemu – byłemu – facetowi. 
Tomek stał oparty o brudną ścianę bloku. Był blady jak kreda, ale w ręku w dalszym ciągu trzymał pudełko z pizzą. 
Darek nieprzytomny leżał na chodniku. 
Pani Ela pomogła mi wstać i obejrzała moją szczękę. Czułam palące ślady po palcach na moich policzkach. 

- Zadzwoń po karetkę – wykrztusił z siebie Tomek.
- Nic mu nie będzie. Co najwyżej zmądrzeje – podsumowała mama Karoli, a potem zaprowadziła  mnie do klatki i przytrzymała drzwi dla kuzyna. 
Tomek wślizgnął się za nami. Odwróciłam głowę żeby zobaczyć co z Darkiem, ale Ela zaczęła mówić mi o tym, że czasem jak czegoś nie wyjaśnisz siłą to nikt tego nie zrozumie. Jeśli chodzi o Darka to wiedziałam, że nawet mówienie do niego dużymi literami poprawną polszczyzną nic nie da, ale nie planowałam atakować go patelnią. 
Powoli zaczynałam rozumieć, dlaczego Karola woli mieszkać z nami, albo raz  na czas zatrzaskuje matkę w pokoju i barykaduje drzwi komodą. 
Właściwie to co się właśnie wydarzyło? Przysięgam, że nie mam zielonego pojęcia jak do tego wszystkiego doszło. Szłam półprzytomna pod ramieniem pani Eli a za mną wlókł się Tomek z pizzą pod pachą.  

1 komentarz:

  1. Oooo, nareszcie! A jakoś niedawno się zastanawiałam kiedy czy będziesz kontynuować ;) I mój ulubiony motyw z patelnią, super :D

    OdpowiedzUsuń