wtorek, 14 kwietnia 2015

18 listopada, jeszcze później

Odebrałam smsa od Karoli. Napisała, że chyba mamy poważny problem bo Marysi nie ma w pokoju, Ela chce podrzucić Adasia na godzinę, a Darek stoi na wycieraczce i nie zamierza się stamtąd ruszać, chociaż zagroziła mu policją.
Nie zdążyłam odpisać, bo zaraz po nim dostałam drugiego.

O co chodzi z Darkiem? Powiedział, że będzie na ciebie czekał pod drzwiami jak skomlący młody pekińczyk.

I trzeciego.

I kazał mi się wynosić z jego życia, bo powoli kona, a ja tylko chciałam mu zaproponować herbatę.

I czwartego...

To trochę dziwne, nie? Lepiej tu wracaj, bo Adaś cholernie boi się „tego typa za drzwiami”. Hej, czy ja już wspomniałam, że Marysia zniknęła?

W trakcie fascynujących do bólu doświadczeń na lekcji fizyki wstałam, i tak jak stałam wyszłam odprowadzana przez czterdzieści pięć par oczu z czego jedne należały do Termita. Pani profesor odchrząknęła, ale nie powiedziała zupełnie nic, kiedy wywlokłam swoje ciało na szkolny korytarz.
Nie marzyłam o niczym innym jak o tym, żeby położyć się na najbliższej ławce i nałożyć sobie śmietnik na głowę, żeby już nikt nie mógł mnie zobaczyć i w końcu żeby wszyscy dali mi święty spokój.  
Pobiegłam alejkami do najbliższego przystanku autobusowego i sprawdziłam rozkład, po czym stwierdziłam, że trasę szybciej pokonam na nogach. Okręciłam szyję szalikiem i ruszyłam przed siebie. Byłam zirytowana, zniecierpliwiona i miałam lasery w oczach.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Myślałam, że to Karola z nowymi informacjami na temat mojego faceta i Marysi, ale na wyświetlaczu zobaczyłam numer telefonu mojej mamy. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby uznać ten dzień za kompletnie stracony a było ledwo po południu. Poczekałam, aż telefon przestanie buczeć i włożyłam go do torebki.

Niestety moja matka rodzicielka jest tak samo uparta jak ja i dzwoniła jeszcze jakieś cztery razy zanim zdecydowałam się odebrać telefon.
Cześć, mamo.
Dlaczego nie odbierasz - zapytała.
Miałam szkołę, mamo. Myślałam, że zależy ci na edukacji swojej córki.
Oczywiście, że zależy – obruszyła się. - Ty wiesz co wymyślił twój ojciec?

Zaczęło się...

Pamiętasz tego miłego pana nauczyciela z którym czasem się widuję w sprawach czysto biznesowych?
Pamiętam – mruknęłam. Ciężko było o nim zapomnieć, kiedy był obecny w każdej naszej rozmowie telefonicznej i wypierał takie tematy jak moje postępy w nauce, mój związek czy chociażby czy radzę sobie finansowo.

Zaprosiłam go na obiad, bo on do domu ma daleko i każą niedzielę spędza zupełnie sam... jakoś umknęło mi to, żeby poinformować ojca, a ten miły pan kwiaty mi przyniósł i butelkę wina dla ojca... a wiesz co zrobił mój mąż? Wyrzucił go za drzwi. A potem trzasnął butelką o chodnik i rzucił na to kwiaty. Naprawdę, nie poznaję swojego mężczyzny. Ty możesz mi powiedzieć, co ja mam z nim zrobić? Chciałam być tylko dobrą sąsiadką, ugościć młodego człowieka jak należy...

Mamo, on jest jakieś 15 lat od ciebie młodszy.
Ale komplementy prawi jak mało kto.
Mógłby być twoim synem.
No już nie przesadzaj, młoda damo. Ty się już wystarczająco pospieszyłaś z przyjściem na świat.
Znowu mi to wypominasz? Gdybyś uważała, to z całą pewnością nie pojawiłabym się na świecie i miałabyś spokój.

Franciszka, natychmiast przestań! Ja tu mam prawdziwe problemy a ty wywlekasz stare brudy na wierzch.
Przepraszam.

Chociaż krew gotowała mi się w żyłach i miałam ochotę powiedzieć, że mam gdzieś to co ojciec zrobił jej ulubionemu nauczycielowi, a potem chciałam pokazowo wyłączyć telefon, nie zrobiłam tego.

Kiedy wracasz do domu? - zapytała, jakby ostatnia wymiana zdań nie miała miejsca.
Nie wiem. Naprawdę nie wiem.  Mamy trochę... skomplikowany okres z dziewczynami.
Wszystkie miesiączkujecie w tym samym czasie, hm?
Coś w tym stylu – mruknęłam.
Bo wiesz, chciałabym ci przedstawić tego nauczyciela...
MAMOOO...
Gdyby tylko twój ojciec...
I twój mąż.
… Nie był taki zaborczy...
Tak, wiem. Uściskaj tatę ode mnie.
Nic z tego, jestem obrażona.
To uściskaj, jak już ci przejdzie.
Dobrze, córeczko. Trzymaj się.
Ty też.

Pobiegłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz