Odebrałam smsa od Karoli. Napisała, że chyba mamy poważny problem bo Marysi nie ma w pokoju, Ela chce podrzucić Adasia na godzinę, a Darek stoi na wycieraczce i nie zamierza się stamtąd ruszać, chociaż zagroziła mu policją.
Nie zdążyłam odpisać, bo zaraz po nim dostałam drugiego.
O co chodzi z Darkiem? Powiedział, że będzie na ciebie czekał pod drzwiami jak skomlący młody pekińczyk.
I trzeciego.
I kazał mi się wynosić z jego życia, bo powoli kona, a ja tylko chciałam mu zaproponować herbatę.
I czwartego...
To trochę dziwne, nie? Lepiej tu wracaj, bo Adaś cholernie boi się „tego typa za drzwiami”. Hej, czy ja już wspomniałam, że Marysia zniknęła?
W trakcie fascynujących do bólu doświadczeń na lekcji fizyki wstałam, i tak jak stałam wyszłam odprowadzana przez czterdzieści pięć par oczu z czego jedne należały do Termita. Pani profesor odchrząknęła, ale nie powiedziała zupełnie nic, kiedy wywlokłam swoje ciało na szkolny korytarz.
Nie marzyłam o niczym innym jak o tym, żeby położyć się na najbliższej ławce i nałożyć sobie śmietnik na głowę, żeby już nikt nie mógł mnie zobaczyć i w końcu żeby wszyscy dali mi święty spokój.
Pobiegłam alejkami do najbliższego przystanku autobusowego i sprawdziłam rozkład, po czym stwierdziłam, że trasę szybciej pokonam na nogach. Okręciłam szyję szalikiem i ruszyłam przed siebie. Byłam zirytowana, zniecierpliwiona i miałam lasery w oczach.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Myślałam, że to Karola z nowymi informacjami na temat mojego faceta i Marysi, ale na wyświetlaczu zobaczyłam numer telefonu mojej mamy. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby uznać ten dzień za kompletnie stracony a było ledwo po południu. Poczekałam, aż telefon przestanie buczeć i włożyłam go do torebki.
Niestety moja matka rodzicielka jest tak samo uparta jak ja i dzwoniła jeszcze jakieś cztery razy zanim zdecydowałam się odebrać telefon.
– Cześć, mamo.
– Dlaczego nie odbierasz - zapytała.
– Miałam szkołę, mamo. Myślałam, że zależy ci na edukacji swojej córki.
– Oczywiście, że zależy – obruszyła się. - Ty wiesz co wymyślił twój ojciec?
Zaczęło się...
– Pamiętasz tego miłego pana nauczyciela z którym czasem się widuję w sprawach czysto biznesowych?
– Pamiętam – mruknęłam. Ciężko było o nim zapomnieć, kiedy był obecny w każdej naszej rozmowie telefonicznej i wypierał takie tematy jak moje postępy w nauce, mój związek czy chociażby czy radzę sobie finansowo.
– Zaprosiłam go na obiad, bo on do domu ma daleko i każą niedzielę spędza zupełnie sam... jakoś umknęło mi to, żeby poinformować ojca, a ten miły pan kwiaty mi przyniósł i butelkę wina dla ojca... a wiesz co zrobił mój mąż? Wyrzucił go za drzwi. A potem trzasnął butelką o chodnik i rzucił na to kwiaty. Naprawdę, nie poznaję swojego mężczyzny. Ty możesz mi powiedzieć, co ja mam z nim zrobić? Chciałam być tylko dobrą sąsiadką, ugościć młodego człowieka jak należy...
– Mamo, on jest jakieś 15 lat od ciebie młodszy.
– Ale komplementy prawi jak mało kto.
– Mógłby być twoim synem.
– No już nie przesadzaj, młoda damo. Ty się już wystarczająco pospieszyłaś z przyjściem na świat.
– Znowu mi to wypominasz? Gdybyś uważała, to z całą pewnością nie pojawiłabym się na świecie i miałabyś spokój.
– Franciszka, natychmiast przestań! Ja tu mam prawdziwe problemy a ty wywlekasz stare brudy na wierzch.
– Przepraszam.
Chociaż krew gotowała mi się w żyłach i miałam ochotę powiedzieć, że mam gdzieś to co ojciec zrobił jej ulubionemu nauczycielowi, a potem chciałam pokazowo wyłączyć telefon, nie zrobiłam tego.
– Kiedy wracasz do domu? - zapytała, jakby ostatnia wymiana zdań nie miała miejsca.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Mamy trochę... skomplikowany okres z dziewczynami.
– Wszystkie miesiączkujecie w tym samym czasie, hm?
– Coś w tym stylu – mruknęłam.
– Bo wiesz, chciałabym ci przedstawić tego nauczyciela...
– MAMOOO...
– Gdyby tylko twój ojciec...
– I twój mąż.
– … Nie był taki zaborczy...
– Tak, wiem. Uściskaj tatę ode mnie.
– Nic z tego, jestem obrażona.
– To uściskaj, jak już ci przejdzie.
– Dobrze, córeczko. Trzymaj się.
– Ty też.
Pobiegłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz